poniedziałek, 31 sierpnia 2015
Liczymy!
Umiesz liczyć, licz na siebie!
bo raczej, niestety!, nie na swój świetny chiński :D jak się ratować w sytuacji, gdy nie jest się nawet w stanie powtórzyć chińskich słów (a nauka, choć pełna szczerych chęci i nawet trochę poświęcenia) przychodzi z (ogromnym) trudem?
Nauczmy się chociaż pokazywać! Bo po chińsku numerki pokazuje się inaczej niż u nas. Jasna sprawa. Pokazując "po naszemu", zamiast, na przykład, dwóch bułeczek, można dostać osiem, a co! I chociaż niektóre cyferki w różnych regionach pokazywane są inaczej (zazwyczaj od siódemki wzwyż można się spotkać z innymi wersjami), dobrze jest znać podstawę, weryfikowaną potem wesoło przez Życie :D
W nauce z pomocą przychodzą oczywiście również internetowe tutoriale, dlatego wciąż liczyć umiem tylko rapując, jak Fiona, nauczycielka z filmiku, do którego link zamieszczam poniżej :)
https://www.youtube.com/watch?v=MrnGVPZfbto
Byle tylko zawsze trzeba było liczyć tylko do dziesięciu!
mj
sobota, 29 sierpnia 2015
KROPLA W MORZU POTRZEB... czyli wszystko o pakowaniu
Wielokrotnie spotkałam się z opinią, że pakowanie to jedna z najprzyjemniejszych
części podróżowania....niestety, pakować się nie lubię,
nie potrafię!
Na szczęście w moim domu mieszka ekspert pakowania, który
wykorzysta każdy centymetr kwadratowy walizki, torby czy obojętnie jakiego
ekwipunku w sposób doskonały.....kto to? niezawodna MAMA!
Z drugiej strony jestem osobą, która lubi mieć wszystko ze sobą i jest przygotowana na każdą okoliczność. Moja dewiza to: "Lepiej, żeby zostało, niż czegoś zabrakło".
Wybierając się na cały rok "na koniec świata", do kraju,
którego obyczaje są Ci całkowicie (no może
w znacznej części) obce... nie mówiąc już o języku, kiedy w sklepie będziesz zastanawiać
się, czy aby na pewno dziś wieczorem nie umyjesz sobie zębów kremem do rąk!....Zaczynasz mieć wrażenie, że potrzebujesz zapakować do swojej walizki dosłownie
wszystko!
Po chwili zastanowienia, a raczej zawieszenia w jakieś próżni myślowej,
odzyskujesz świadomość i zdajesz sobie sprawę, że jedziesz do Państwa Środka,
do kraju, gdzie jego obywatele nastawieni są na masową produkcję dosłownie
wszystkiego.
Tak więc, czy wniosek nie powinien brzmieć, że możesz pojechać z
praktycznie pustą walizką ?!
Ponadto, masz świadomość, że całe swoje życie musisz
zapakować do 23 kg walizki i małej 8 kg torby podręcznej. Pocieszający jest fakt, że dodatkowo mogę wziąć laptopa bądź torebkę.
Mętlik...decyzje....
zaczynam więc pakowanie! Wykładam wszystkie rzeczy, które chce zabrać, nie licząc
tych przedmiotów, które zaczęłam kompletować pół roku wcześniej, gdy tylko w
mojej głowie zapadła ta szalona decyzja oraz później, kiedy zostało to
oficjalnie potwierdzone pismem z mojej uczelni.
Mój pokój wygląda jak po przemarszu wojska. Siedzę na środku i zastanawiam się: gorące lato, a z drugiej strony przeraźliwa zima w ciasnym, chińskim akademiku… bez ogrzewania!
Mój pokój wygląda jak po przemarszu wojska. Siedzę na środku i zastanawiam się: gorące lato, a z drugiej strony przeraźliwa zima w ciasnym, chińskim akademiku… bez ogrzewania!
Idziemy na kompromis!
Numerem jeden na mojej liście są
swetry i bluzy ! W takim przypadku warstwy ubrań to moi sprzymierzeńcy.
Kolejnymi rzeczami, które zapełniają torbę to kilka par spodni i bluzki. Największe
gabaryty posiadają kurtki zimowe.... tak więc dziękuję niebiosom za worki próżniowe,
które nabyłam za grosze w PEPCO !!!
Buty... zmora, a za razem nałóg każdej kobiety... z 15 wystawionych par, redukuje do 6. Każda para z innego "kalibru" stylu (żeby przygotować się na niejedną okazje czy tez niespodziankę), ale liczę na dobrodziejstwo metek "made in China" i jestem gotowa na wielkie zakupy.
Tak na
marginesie, rada dla następnego rocznika cały pierwszy semestr to praktyki
i podróże po Chinach, długie wycieczki i wędrówki...warto zainwestować w stabilne
i wygodne buty!
Znajduje się również miejsce na letnie ciuchy, biorąc pod uwagę ze przyjedziemy
do Changshy w gorącym okresie...
Niezbędne kosmetyki na pierwsze dni oraz te dla urody, zaufanych marek, których jak się obawiam nie znajdę w Chinach.
W podręcznym ląduje jeszcze mały ręcznik i zestaw niezbędnych kosmetyków w rozmiarze mini (tym dopuszczanym przez kontrole na lotniskach). Lot z dwoma przesiadkami oraz 12sto godzinne oczekiwanie na samolot z Pekinu do Changshy nie będą łatwe.
Jako niezbędnik uznaję też poduszkę podróżną, porządnie naładowany telefon (plus przenośna ładowarka) ze zaktualizowana playlistą i mnóstwem e-booków, aparat, niezbędnik architekta krajobrazu w postaci kilku sztuk ołówków, markerów i wzorników.
Na koniec elementy apteczki, takie oczywiste, ale jak ważne! Trochę plastrów, maści na ukąszenia i otarcia, witaminy oraz najpotrzebniejsze: coś na BIEGUNKĘ....słyszałam to wiele razy nie tylko od poprzedniego rocznika, ale sama również wiem, że każda kuchnia może zaskoczyć! Nie wspominając o tym, że zmieniamy całkowicie klimat i minie trochę czasu nim nasze żołądki i nie tylko się zaaklimatyzują ;)
Niby wszystko, ale nadal (z reszta jak zwykle) odnoszę niedające
mi spokoju wrażenie, że czegoś zapomniałam...choć tak długo szykowałam się na
ten wyjazd.
K.
wtorek, 25 sierpnia 2015
ZA CHINY LUDOWE! - krzaki, tony, mandaryński - jak to ugryźć?
W ramach studiów uczelnia zapewniła nam raz w tygodniu lekcje mandaryńskiego prowadzone przez Chinkę z Instytutu Konfucjusza. Przez pierwszy miesiąc nasza nauka ograniczała się do czytania na głos sylab. Byliśmy rozczarowani i zniecierpliwieni - ale jak to! Co to za nauka! Przecież każdy może to przeczytać, co to za problem!
Okazuje się jednak, że to wszystko nie takie proste. Ale od początku.
Mandaryński “Putonghua” został ogłoszony oficjalnym językiem, pośród dialektów, które różnią się miedzy sobą tak bardzo, ze Chińczycy z różnych regionów niekiedy nie są w stanie się porozumieć. To nie język jest czynnikiem jednoczącym chińską kulturę, ale pismo.
Pismo chińskie składa się z około 50 tysięcy znaków, przy czym znajomość 3 tysięcy pozwala biegle przeczytać np. gazetę. Jeden znak najczęściej odpowiada jeden sylabie.
Jak Chińczycy piszą na komputerze? Nie mają przecież swoich znaczków na klawiaturze!
W całych Chinach dzieci uczą się dialektu mandaryńskiego oraz jego transkrypcji na język romański - Pinyin. Pisząc na klawiaturze wystukuje się fonetycznie słowo bez znaków określających ton, na pasku wyświetlają się odpowiadające słowa, z których wybiera się jedno prawidłowe.
Największą trudnością dla nas jest opanowanie tonów. Tak, tonów. Język mandaryński składa się z czterech tonów:
wysoki - brzmi, jakby ktoś nadepnął nam na stopę
wznoszący - pytamy jak “whaaaaat?”
opadająco-wnoszący
opadający - mówimy kategorycznie i krótko “nie!”
Co to oznacza? To, że każde słowo można powiedzieć na kilka sposobów i będą znaczyły co innego. Przykładowo sylaba ma, w zależności od tonu oznacza: matka, konopie, koń lub besztać.
Próba przyswojenia tej wiedzy przyprawia mnie o ból głowy. Wszystko brzmi dla mnie jednakowo, jak odróżnić o jakie słowo chodzi? Nie dość, że pismo chińskie wygląda jak system nieregularnych kresek, trudnych do odróżnienia, to próba wypowiedzenia jakiekolwiek sylaby jest piskliwym dźwiękiem.
Musi być tylko lepiej! Jak to ugryźć?
Nie poddaję się. Systematycznie uczę się, powtarzam, ćwiczę! Jak?
Aplikacja Chinese Skill ze słodką pandą codziennie motywuje mnie do nauki w autobusie, na wycieczce i przed snem.
Metoda nauki skojarzeń Chineasy jest idealna dla mnie, gdzyż jestem wzrokowcem. Kupiłam książkę, w której się zakochałam!
Do przodu! :)
md
czwartek, 20 sierpnia 2015
O WIZACH RZECZ
Kolejny wpis techniczny, tym razem na temat wiz!
Każda osoba planująca pobyt w Chinach musi otrzymać pozwolenie na wjazd i pobyt w kraju w postaci odpowiedniej wizy. Typ wizy zależy od charakteru pobytu. I tak wyróżnia się:
1. Wizę turystyczną (L)
2. Wizę studencką (X)
3. Wizę pracowniczą (Z)
4. Wizę tranzytową (G)
5. Wizę dla dzieci wpisanych do paszportu innej osoby
6. Wizę grupową
Osobną kwestią jest wjazd do Tybetu, do którego należy otrzymać pozwolenie z Biura Tybetańskiego Regionu Autonomicznego ChRL, oraz Hongkong.
Opłata za wizę różni się od okoliczności i zależy od decyzji Ambasady. (Po więcej informacji na temat rodzajów wiz oraz opłat warto zajrzeć na stronę Ambasady Chińskiej: http://pl.china-embassy.org/pol/lsyw/t525341.htm.)
W tym wpisie skupimy się na zawiłościach dotyczących wizy studenckiej dla osób wyjeżdżających do Chin w celu "pobierania nauki na okres ponad 180 dni" :D
Oczywiście, nie jest rzeczą prostą zdobycie takiej wizy, przynajmniej dla nas nie było, a to ze względu na całą papierologię temu procesowi towarzyszącą. Każdy ubiegający się o wizę może skorzystać z jednej z dwóch opcji: pośrednika, pomagającego wypełnić i złożyć wnioski, a także skompletować konieczne dokumenty, albo osobiście dostarczyć wszelkie potrzebne pisma do konsulatu. Ponieważ jesteśmy szaleni, zdecydowaliśmy się na tę drugą opcję :)
Okres oczekiwania na wizę od momentu złożenia wniosku teoretycznie wynosi 4 dni. Z naszych wyliczeń wynika, że są to 4 dni pracy konsulatu (który pracuje tylko 3 dni w tygodniu), co w konsekwencji zajmuje około tygodnia. Są dostępne również opcje: przyśpieszona i ekspresowa, za dodatkową opłatą, rzecz jasna.
Ze względu na to, że konsulat otwarty jest tylko trzy razy w tygodniu po dwie godziny, trzeba liczyć się z kolejkami do urzędu, w których tak samo jak Koleżanka jadąca z zebraną wesołą gromadką naszych dokumentów, stoją wszelcy wizowi pośrednicy. Dzięki temu, że o wizę staraliśmy się osobiście, zapłaciliśmy za nią 220 zł (w przypadku korzystania z usług pośrednika trzeba doliczyć około 100-130 zł prowizji).
Lista dokumentów potrzebnych do wyrobienia wizy studenckiej (X):
1. Ogólny wniosek o wizę (o wizę "jakąkolwiek", na którym zaznaczamy, że o "X" chodzi, przy czym, jak nie wiedzieliśmy co wpisać, np. nasz przyszły adres zameldowania, bo mieliśmy tylko adres uczelni, to nie wpisaliśmy nic :D i nie było problemów :D Wniosek można znaleźć przez Internet lub wypełnić na miejscu, my wypełnialiśmy formularz z 2013 roku)
2. Załącznik do wizy, wypełniony i wysłany do nas priorytetm przez uczelnię chińską (w naszym przypadku był to załącznik JW202)
3. Oficjalny list od uczelni potwierdzajacy, że będziemy na niej studiować
4. Paszport i kopia paszportu
5. Zdjęcie (wklejone na wniosek poprostu)
6. Bilety samolotowe
7. Formularz badań lekarskich (o którym wspominaliśmy już w poprzednim poście, a jak się okazało w konsulacie, będzie potrzebny dopiero po przylocie do Chin:)
8. Potwierdzenie zameldowania (chociaż my akurat ten dokument od naszej chińskiej uczelni dostaliśmy po czasie, a Ambasada Chińska ostatecznie go nie wymagała)
9. Potwierdzenie przelewu (po złożeniu wniosku o wizę dostaje się kwitek z informacjami potrzebnymi do przelewu. Potwierdzenie trzeba dostarczyć przy odbieraniu wizy, pokazując przy okazji kwitek).
10. Upoważnienie dla osoby składającej dokumenty w naszym imieniu
Ostecznie konsulat zatrzymał tylko wniosek o wizę, paszport oraz jego kopię. Na pozostałe dokumenty urzędnicy ledwo łypnęli okiem, mimo to chyba lepiej je jednak mieć :) Działa jedno lub dwa okienka, w których natknąć się można na Polaka lub Chińczyka (w tej sytuacji ugadywać się trzeba po angielsku).
tadaaaam, przebrnęliśmy przez papiery, przebrnęliśmy przez opis, soczyste wizy błyszczą w naszych paszportach, a my nie możemy się już doczekać wyjazdu :D Nasza wiza jest ważna 11 miesięcy i możemy wielokrotnie przekraczać granicę (więc oczywiście planujemy już przyszłe podróże :D).
ps.
przy mailowych pytaniach do ambasady, polecamy pisanie po angielsku :D :D :D
mj
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Dokumenty i szczepienia
PRZYGOTOWANIA DO WYJAZDU- wpis techniczny dla osób wybierających się do Chin na dłużej :)
Lista zadań jest długa i wydaje się nie mieć końca! Im bliżej do wyjazdu, tym więcej rzeczy jest do zrobienia, a ze wszystkim trzeba zdążyć! Oczywiście przygotowania rozpoczęliśmy już kilka miesięcy wcześniej, ale jak walczyliśmy wtedy, tak walczymy i dziś!
Lista zadań jest długa i wydaje się nie mieć końca! Im bliżej do wyjazdu, tym więcej rzeczy jest do zrobienia, a ze wszystkim trzeba zdążyć! Oczywiście przygotowania rozpoczęliśmy już kilka miesięcy wcześniej, ale jak walczyliśmy wtedy, tak walczymy i dziś!
Kwestia
dokumentów jest tematem na osobny wpis. Rozdział. EPOS. Dokumenty, dokumenty,
którym nie ma końca. Od tych, wymaganych przez uczelnię chińską, przez całą
dokumentację medyczną (tu jest niezły ubaw), na wizie kończąc.
Ściąga
dla przyszłych pokoleń. Dokumenty, które trzeba dostarczyć uczelni chińskiej:
1.
Aplikacja
na uczelnię (Application form)
2.
Formularz
medyczny (Foreigner Physical Examination From – który przyda się do wizy)
3.
Plan
studiów (bardzo tajemniczy dokument, tworzony przez każdego indywidualnie – ma
pokazać, jak widzimy nasz kierunek studiów... mniej więcej :P)
4.
Dyplom
po angielsku (o co, jak się dowiedzieliśmy po czasie, powinniśmy byli zadbać
dużo wczesniej)
5.
Suplement
do dyplomu (najlepiej również po angielsku)
6.
Kopia
paszportu
7.
Dwa
listy polecające
CIEKAWOSTKI MEDYCZNE
Teoretycznie
wystarczy pójść do lekarza rodzinnego, który pomaga uzupełnić formularz
medyczny (w niektórych przypadkach lekarze nie chcieli pierwszej strony
dokumentu uzupełniać, co trzeba było zrobić samemu), zlecając tym samym
potrzebne badania. Trzeba było zrobić badania na HIV i kiłę, morfologię krwi,
rentgen klatki piersiowej. Mój lekarz zalecił mi także zrobienie badania na
żółtaczkę oraz grupę krwi (choć to akurat zależy od lekarza i inni takich badań
przeprowadzać nie musieli). Tu oczywiście warto sprawdzić ceny za badania w
różnych ośrodkach, bo każdy z nas miał inne doświadczenia (od darmowych badań
na HIV po badanie HIV + kiła za ponad 100 zł :P).
Wypełniony
formularz medyczny jest wymagany przez stronę chińską, jest on również
konieczny do uzyskania wizy.
SZCZEPIENIA
Osoby
wyjeżdżające do Chin nie mają obowiązku wykonywać żadnych konkretnych
szczepień, choć część z nich jest zalecana. Tak jest w przypadku tężca (część z
nas miała jeszcze aktualne obowiązkowe szczepienie sprzed kilku lat, więc to
zależy od wieku) i polio. Powinniśmy zaszczepić się na WZW A. Jest to
szczepienie wymagające 2 dawek, drugą należy wykonać około pół roku- roku po
pierwszej (czas ten może być wydłużony, byle nie zapomnieć! I nie dłużej niż 5
lat). Wszyscy byliśmy już zaszczepieni na WZW B, więc ta akurat przyjemność nas
ominęła. Na wielu blogach spotykaliśmy się z informacją o obowiązkowym
sczepieniu na febrę, jednak po konsultacji we wrocławskim sanepidzie
dowiedzieliśmy się, że jest to choroba grożąca głównie osobom podróżującym w
strefie równikowej, a przede wszystkim w Afryce i Ameryce Południowej. W
związku z czym nie zdecydowaliśmy się na szczepienie. Warto również zaszczepić
się na dur brzuszny (niestety ta szczepionka jest dość droga i ważna tylko
około 2 lat), a także na wściekliznę (z czego wszyscy zrezygnowaliśmy –
konieczne są trzy dawki w odpowiednich odstępach czasowych, na co i tak
zabrakłoby nam czasu. A także pieniędzy :P).
Oczywiście
kwestię szczepień trzeba rozpatrywać indywidualnie i skonsultować z lekarzem,
ponieważ zależy od miejsca docelowego i charakteru wyjazdu :D
mj
środa, 12 sierpnia 2015
Kraków zdobyty!
W maju wzięliśmy udział w Międzynarodowej Konferencji
połączonej z warsztatami na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Tematem
tegorocznego spotkania były parki ekoprzemysłowe na przykładzie nowopowstałej
Ekologicznej Spalarni Odpadów w Krakowie.
Zostaliśmy podzieleni na grupy i współpracowaliśmy ze
studentami ze Szwajcarii i Francji. Podium zostało przez nas zdobyte! Chińczycy
wygraną wzięli sobie za punkt honoru i byli bardzo przejęci, gdy ogłaszano wyniki. Jedna z Chinek powiedziała mi, że wygrana grupy, w
której nie byłoby przedstawiciela z Chin oznaczałaby utratę twarzy. Oni nie tylko
reprezentują siebie, ale cały kraj!
Po raz pierwszy Chińczycy wzięli udział w warsztatach, gdzie
współpraca w międzynarodowej grupie była nowością i niemałym wyzwaniem! Praca codziennie od
rana do wieczora, niekiedy zarwane nocki, początkowo spotkały się z dużym
zaskoczeniem. Ale nasi przemęczeni, dzielni koledzy nigdy nie marudzą - pracowali
wytrwale.
Ciekawe, czy w Chinach będziemy mieli okazję uczestniczyć w
warsztatach i jak tam wyglada praca w grupach.
md
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Madżong, karaoke i Las Erasmusa
Największą atrakcją dla Chińczyków jest shopping.
Na pytanie co robili w wolnym czasie przez weekend, padała zawsze ta sama odpowiedź: byliśmy na zakupach. Zrozumiałe, gdyż przyjechali tutaj z dużym, ale nie aż
tak, bagażem na cały rok, wciąż czegoś im brakuje. Ale jednocześnie jest to ich sposób na spędzenie wolnego czasu. Nam też będzie ciężko zdecydować co zabrać na naszą chińską przygodę (o tym
jak się pakujemy już w następnych postach).
Wspólne wyjście na imprezy zazwyczaj kończyły się na jednym
piwku. Kilkakrotnie przygotowaliśmy wspólnie kolacje polsko-chińskie, kończące się karaoke. Każdy z nas lubi pośpiewać stare przeboje, ale dla
statystycznego Chińczyka to przepis na idealną imprezę! Kiedy już zdarzy
nam się iść do baru karaoke (zaciągnięci siłą), śpiewamy przed większą
publicznością. Chińczycy natomiast wolą prezentować swoje zdolności w węższym
kręgu w malutkich oddzielnych pokoikach. Nasi koledzy zapewniają nas, że
pokochamy ten niecodzienny fenomen będąc w Chinach.
Na jednej z typowych domówek Chińczycy zaproponowali grę w
madżonga, która trochę przypomina rummikuba. Nasz zestaw kostek do gry był
dodatkowo oznaczony kotkami Hello Kitty.
Dzięki współpracy z ESN UPwr udało nam się zorganizować
kilka wydarzeń takich jak Las Erasmusa, spacer po Wrocławiu oraz
najważniejszych atrakcjach. Była to też dodatkowa okazja, aby poznać Erasmusów.
Trudno uwierzyć że nie byli jeszcze nigdy w życiu w operze i na lodowisku, gdzie
po raz pierwszy próbowali jazdy „figurowej” na lodzie.
Uuups! ;)
md
md
wtorek, 4 sierpnia 2015
SŁODKIE JABŁKA, NIEBIESKIE NIEBO
To tylko kilka pierwszych skojarzeń z półrocznego pobytu naszych kolegów z Chin:
Macie słodkie jabłka, niebieskie niebo i ogrzewane
domy…
Podczas tego semestru razem podróżowaliśmy i poznawaliśmy Polskę.
Gdzie byliśmy? :)
Gmina Żmigród
W ramach przedmiotu Shaping
of Landscape of the rural areas in Europe zostaliśmy zaproszeni przez gminę
Żmigród do opracowania koncepcji zagospodarowania terenu przy cmentarzu we wsi
Korzeńsko. Podczas dwudniowej wizyty był czas nie tylko na pracę, ale i na podziwianie
polskiej wsi oraz zapoznanie się z jej bogatą kulturą.
Sołtys i mieszkańcy wsi Korzeńsko przygotowali tradycyjny
poczęstunek połączony z występami ludowymi. Największą niespodziankę zrobili
nam wywieszając polskie i chińskie flagi przed budynkiem OSP.
Stawy Milickie w Dolinie Baryczy zachwyciły nas pięknem
przyrody.
Zespół pałacowo-parkowy w Żmigrodzie wzbudził szczególne zainteresowanie studentów z Chin.
Podziwiali zamysł rewaloryzacji architekta, który w stary zabytek potrafił wkomponować nowoczesne rozwiązanie.
Zostaliśmy zaproszeni również do Rudy Żmigrodzkiej, gdzie
Chińczycy mogli po raz pierwszy w życiu skosztować tradycyjnej wigilijnej ryby.
Park Mużakowski
Park ten to jedno z najrozleglejszych historycznych założeń ogrodowych w Europie. Jego rewaloryzacja jest polsko-niemieckim projektem.
Chińczycy po raz pierwszy mogli zobaczyć park w stylu angielskim.
Dużo zieleni, mili ludzie, spokój - to pierwsze skojarzenia Chińczyków we wspomnieniach z naszych wyjazdów.
A jakie będą nasze pierwsze doświadczenia w Chinach?
Do
wylotu pozostało już tylko 28 dni, 17 godzin i 26 minut! :)
md
niedziela, 2 sierpnia 2015
SPECJALIZACJA POLSKO-CHIŃSKA NA UP WE WROCŁAWIU
Chwilę po obronieniu prac inżynierskich nadszedł czas na ważną decyzję dotyczącą studiów magisterskich. Do wyboru mieliśmy dwie opcje: standardową: Kształtowanie i ochrona krajobrazu, oraz tę dziwniejszą, intrygującą (a tym samym jakże kuszącą!), polsko-chińską: Chinese and Polish tradition in shaping of the landscape). Ciekawość świata zwyciężyła i tak powstała nasza ośmioosobowa grupa, która drugi oraz trzeci semestr studiów magisterskich spędzi w Chinach na Hunan Agricultural University w mieście Changsha. I mimo tego, że jesteśmy już drugim rocznikiem, biorącym udział w tej międzyuczelnianej wymianie, wciąż jest to ogromne wyzwanie dla każdego z nas, strach miesza się z ekscytacją, niepewność z oczekiwaniem! :)
Nasza przygoda zaczęła się 20 lutego, kiedy 11 chińskich studentów przyleciało z drugiego końca globu do Wrocławia, aby spędzić tutaj następny rok. Mnóstwo oczekiwań mieszało się z wyobrażeniami o tym, jak to będzie, jacy oni są, co lubią, jak się będziemy dogadywać...
I tak minęło niesamowite pół roku, w trakcie którego zaprzyjaźniliśmy się, razem podróżowaliśmy, spędziliśmy mnóstwo pięknych chwil. Przez pierwszy semestr wszyscy razem mieliśmy zajęcia na Uniwersytecie Przyrodniczym. Przedmioty, prowadzone w języku angielskim, wymagały pracy grupowej, dogadania się, podziału obowiązków. Były oczywiście cięższe momenty, jak w trakcie każdej sesji...
I tak minęło niesamowite pół roku, w trakcie którego zaprzyjaźniliśmy się, razem podróżowaliśmy, spędziliśmy mnóstwo pięknych chwil. Przez pierwszy semestr wszyscy razem mieliśmy zajęcia na Uniwersytecie Przyrodniczym. Przedmioty, prowadzone w języku angielskim, wymagały pracy grupowej, dogadania się, podziału obowiązków. Były oczywiście cięższe momenty, jak w trakcie każdej sesji...
... ale nie zabrakło czasu na wyjazdy i wspólne wyjścia, o czym już w kolejnych postach! :)
mjmd






















