piątek, 23 października 2015
Praktyki - po raz pierwszy!
Dziś zaczyna się nasza kolejna wielka przygoda - dwutygodniowe praktyki studenckie! Ale nie są to praktyki byle jakie, ponieważ polegają na PODRÓŻOWANIU!...
W ciągu tych 2 tygodni odwiedzimy cztery chińskie miasta, będące zarówno symbolami nowoczesności, jak i antycznych tradycji Chin. Pierwszymi miejscami, które zobaczymy, są miasta Hangzhou i Suzhou. Słyną one z pięknych parków i ogrodów, historycznej zabudowy, miejsc wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Następnie pojedziemy do ogromnego Szanghaju, w którym spędzimy kolejnych kilka dni. Na sam koniec zostaje nam Beijing, czyli po naszemu Pekin.
Oczywiście motywem przewodnim naszego wyjazdu mają być parki oraz ogrody, w eksploracji których pomagać nam będą nasi chińscy nauczyciele. Ponieważ wyjazd organizowany jest z ramienia naszej uczelni, nie musimy się niczym przejmować :D a napięty grafik na pewno nie pozwoli nam się nudzić!
Relacje z kolejnych miejsc z czasem pojawiać się będą na naszym blogu!...
mj
środa, 21 października 2015
W krainie Avatara
Dziś trochę więcej o krainie Avatara- Parku Narodowym
Zhanjiajie położonym na terenie rezerwatu Wulingyuan. Przed wyjazdem szukałyśmy
więcej informacji w przewodniku. Z ciekawostek – na terenie parku można zobaczyć
ponad 500 gatunków drzew, w tym metasekwoję chińską, która do roku 1948 uważana
była za gatunek wymarły. Jednak największe zainteresowanie wzbudziła w nas
wizja zobaczenia salamandry olbrzymiej (warto, naprawdę warto wygooglować...!),
ale niestety nie spotkałyśmy jej podczas trzydniowej wycieczki. Widziałyśmy
natomiast makaki, a nawet całe stado, które nie bało się nas i zagrodziło nam
drogę.
Park Narodowy oddalony jest niecałą godzinę drogi od miasta
Zhangjiajie. Po dwóch dniach pobytu w mieście i odwiedzeniu góry Tianmen udaliśmy
się do znajdującej się nieopodal małej miejscowości. Dojechaliśmy dziwnym
busikiem, nieoznakowanym. Za bilety zapłaciliśmy w połowie podróży, kiedy jakaś
kobieta wsiadła i zbierała od wszystkich „haracz”. Nic już nas nie dziwi. Na
przykład – brak przystanków autobusowych. Autobusy zatrzymują się, gdy ktoś na
nie zamacha. Ot, poprostu. Nikt nie stoi na przystanku autobusowym. Kiedy ktoś
chce, po prostu macha na autobus, a ten się zatrzyma. Dziwne, ale działa!
Zatrzymaliśmy się w Wulingyuan Zhongtian International Youth
Hostel, który znajduje się w pobliżu bramy do Parku. Trzydniowy bilet wejścia
na teren parku to koszt 258 RMB (ze zniżką studencką 160 RMB). Cena obejmuje
najważniejsze atrakcje i autobusy dowożące w miejsca, z których można rozpocząć
swoją wędrówkę. Dostajemy specjalną kartę na której zakodowany jest nasz odcisk
palca..! Każdego dnia przed wejściem do parku jest sprawdzany...
Park jest przeogromny i brama główna znajduje się w dosyć
dużej odległości. Trzeba przyznać, że komunikacja po parku jest bardzo dobrze
zorganizowana i jest to miejsce przygotowane pod masową turystykę. Oprócz
autobusów, można skorzystać z kolejek linowych, pociągu (przypomina
pomniejszoną wersję pendolino :D) oraz uwaga...windy! Jest ona uznana za
najcięższą i najwyższą zewnetrzną windą na świecie! Imponujaca kontrukcja przylepiona
do ściany skalnej góry umożliwia wjazd na szczyt w około 1 minutę. Krótka
przyjemność, a stosunkowo dosyć wysoka cena oraz załtoczone kabiny są sporym
minusem. Natomiast widoki na fascynujące formy skalne w szklanej kabinie rekompensują
wszystko! ;)
Wisienką na torcie był McDonald na szcycie jednej z gór...
na terenie Parku Narodowego. W Chinach wszystko jest możliwe!
sobota, 17 października 2015
Podróże czas zacząć!
Pierwsza wyprawa poza Changshę. Pierwszy cel – Park Narodowy
Zhangjiajie. Z Changshy można dojechać pociągiem albo autobusem. Wybieramy pierwszą
opcję, mimo że podróż trwa dłużej- 6 a nie 4 godziny, za to udaje nam się
znaleźć bardzo tanie bilety (120RMB w dwie strony). A raczej nie nam, tylko
naszej chińskiej koleżance L. Gdyby nie ona, cały ten wyjazd nigdy by się nie
udał!
Na pierwszy ogień, przygody w pociągu. Odprawa jak na
lotnisku, każdy musi pokazać dowód tożsamości i prześwietlić bagaż. Następnie,
udajemy się do odpowiedniej bramki i czekamy, aż zostanie otwarta. Tłum ludzi,
oddychamy z ulgą, że skończył się chiński złoty tydzień... Nawet nie wyobrażamy
sobie co tutaj musiało się dziać...
Z łatwością znajdujemy nasz pociąg, przed wejściem konduktor
sprawdza jeszcze raz nasze bilety, a następnie my udajemy się w poszukiwaniu
naszych „hard seat”, które nie są wcale takie twarde. Tak zaczyna się nasza
przygoda!
Późnym wieczorem wysiadamy w mieście Zhangjiajie. Z ciężkimi
plecakami, poszukujemy naszego hostelu, co nie było łatwym zadaniem. GPS źle
poprowadził i nagle okazało się, że nie mamy jak przekroczyć rzeki..! Rozwiązanie
nietypowe- przeszłyśmy po niestabilnych kamieniach. Co czeka nas dalej?
Zhangjiajie Base Youth Hostel okazuje się cudownym miejscem
z pięknym patio oraz obsługą mówiącą dobrze po angielsku. Koszt noclegu w 4-osobowym
pokoju 40RMB za noc. Wieczór spędzamy na graniu w chińskie warcaby oraz planowaniu
następnego dnia.
Na górze jest zimno, pochmurno oraz jest bardzo dużo ludzi, którzy za wszelką
cenę chcą się przepchnąć. Kontrasty! Jesteśmy w górach, a mimo to widzimy panie
na szpilkach ubrane jak na imprezę. Buty oraz odzież górska jest rzadkością,
plastikowe siatki zamiast plecaka. Każdy natomiast zaopatrzony jest w kijek do
selfie...
Aby zobaczyć wszystkie atrakcje góry potrzeba całego dnia.
Ścieżki w większości są proste, z betonu, przygotowane na masową turystkę.
Liczne schody urozmaicają spacer, ale nie sprawiają większej trudności.
Największą atrakcją są szklane platformy (koszt 10RMB) przez które można
zobaczyć widoki zapierające dech w piersiach... Natomiast drewniany, wiszący
most, który trząsł się przy każdym kroku przyprawiał o palpitacje serca.
Największym zaskoczeniem dla nas był końcowy etap naszej
wędrówki... Schody ruchome w środku góry... Brakuje tylko centrum handlowego na
szycie góry! Jazda tymi schodami w betonowym tunelu przy „relaksacyjnej”
chińskiej muzyce była jedną z najdziwniejszych rzeczy tego wyjazdu.
Ostatnim punktem naszej wycieczki była Brama do Nieba z 999
schodami o szerokości stopnia równej połowie naszej stopy. Ogromnej wielkości
oko skalne to prawdziwy cud natury, którzy przyciąga miliony turystów z całego
świata.
wtorek, 13 października 2015
Ruchy, ruchy!...
To jednak jest inny świat, te Chiny.
Przechodząc przez ulicę, nie wystarczy się obejrzeć,
standardowe prawo-lewo-prawo tu nie działa. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, a
każde przekroczenie jezdni to nowa przygoda, szkoła przetrwania i walka o
przeżycie na raz:D
(Fotografia dzięki uprzejmości Pauliny Chyrc)
Otóż, przechodzi się tam, gdzie się akurat chce. Czasem są
pasy. Czasem nawet są światła. Ale co z tego, skoro i tak każdy robi to, co
chce i to, na co akurat ma ochotę. Rozwiązaniem jest wymijanie pojazdów i
przechodzenie po skosie. Nic akurat nie jedzie? Idziemy! Jedzie? Czekamy,
choćby i na środku ulicy, pomiędzy autobusem, samochodem i trzema skuterami. I
o ile jeszcze u nas na kampusie nie ma AŻ TAKIEGO ruchu, o tyle już w centrum
Changshy trzeba się uzbroić w cierpliwość. Cierpliwość dla tej inności. I w
odwagę, oczywiście!
(Fotografia dzięki uprzejmości Pauliny Chyrc)
Do tej pory przez ulicę przechodziłam przyklejona do kogoś
odważniejszego, ewentualnie bacznie obserwując niczym nie przejmujących się Chińczyków.
Teraz już zdarza mi się żwawiej, i nawet samej! przekraczać nasze uczelniane
dwupasmówki.
A jednak, trzeba to przyznać, w tym szaleństwie jest JAKAŚ
metoda. Od kiedy tu jesteśmy, nie widzieliśmy najmniejszego wypadku, stłuczki,
kolizji, nawet awanturki czy wygrażania pięścią. Ludzie chodzą slalomem. A
pojazdy slalomem jeżdżą, powoli, obserwując wszystkich dookoła, zwalniając,
przyspieszając, trąbiąc: Uwaga! Jadęęęę!...
Czasem, na środku co bardziej ruchliwego skrzyżowania,
pojawia się kierujący ruchem Pan Policjant. On sobie macha, a ludzie jeżdżą.
Nie wiem, czy jest tu jakaś zależność, ale całość jakoś działa. Kierunkowskazy
już niekoniecznie.
Jedną z naszych większych rozrywek, gdy jedziemy autobusem
do miasta, jest obserwowanie ruchu drogowego z przednich siedzeń. Światła nawet
bywają, ale i tak odnoszę wrażenie, że wszyscy jeżdżą na raz. Drugim ciekawym
zajęciem jest obserwowanie Pojazdów. A są najróżniejsze, zaczynając od zwykłych
samochodów z autobusami, przez niezliczoną ilość skuterów, na trójkołówkach i
stadach krów kończąc. Czasem jakieś dziecko wystaje przez szyberdach, z
ciekawością obserwując otaczającą je rzeczywistość, czasem jakaś pani w
przedziwnych rękawicach i paltoku (chroniącym przed wiatrem, a może słońcem?)
mknie przez środek kilkupasmowego skrzyżowania.
(Fotografia dzięki uprzejmości Pauliny Chyrc)
(Fotografia dzięki uprzejmości Pauliny Chyrc)
mj
środa, 7 października 2015
Chiński Złoty Tydzień
Od pierwszego do siódmego października odbywają się huczne
obchody z okazji rocznicy ustanowienia Chińskiej Republiki Ludowej. Sklepy i
centra handlowe są oczywiście otwarte, natomiast uniwersytety i urzędy są
zamknięte.
Jak my spędzamy nasze wolne dni?
Początkowo za radą naszej Laoshi mieliśmy się udać do miasteczka Fenghuang, a następnie do Zhangjiajie. Sprawa nieco się skomplikowała, bez chińskiej pomocy zorganizować tego się nie da! Kupno biletów na pociąg, zarezerwowania hostelu w najgorętszym okresie przerosło nas. Zbyt późno! W tym okresie wszyscy mają wolne i chcą jak najlepiej z tego skorzystać. Niektóre bilety wyprzedały się w kilka minut i to z dużym wyprzedzeniem. Postanowiliśmy zostać i eksplorować bardziej Changshę!
Pogoda niestety nie dopisała i deszcz był dla nas niemiłosierny. Mimo to, niezrażeni udaliśmy się na Orange Isle. W każdą sobotę o 20:30 jest pokaz fajerwerków. Tłumy ludzi wyczekujących od ponad godziny. Wszyscy chcą uchwycić moment. Jednak, nie to zrobiło na nas największe wrażenie, ale tętniące życiem miasto nocą!









