Kupujemy PAMIĄTKI!

23:22 Unknown 0 Comments



 
Zostało półtorej miesiąca do powrotu zaczęło się kupowanie pamiątek, prezentów, a także sprawdzanie jak bardzo mamy już wypchane walizki i ile jesteśmy jeszcze w stanie dorzucić.
Oczywiście osoby, które sprawdzały już wagę swojego bagażu stwierdziły, że zbyt dużo miejsca niestety nie zostało. Czym tak załadowaliśmy swoje walizki?
 
Wszystkim po trochu, po takim długim okresie mieszkania tutaj nazbierało się sporo rzeczy, których szkoda nam wyrzucić czy zostawić. Większość miejsca jednak zajmują wspaniałe i niepowtarzalne pamiątki. Są to rzeczy, które ze względu na panującą tu kulturę i tradycję kojarzą nam się z Chinami np. pałeczki, imbryczki i czareczki do herbaty, sama herbata oraz dodatki do niej. Mamy też chińskie obrazki, „supełki” na szczęście, pędzle do kaligrafii.
 Oprócz przedmiotów „typowo chińskich” mamy także masę takich, które można dostać też w Polsce, ale tu są tańsze, ładniejsze, w innych wzorach, kolorach albo tutaj jest ich po prostu większy wybór. Na czele listy rzeczy masowo przez nas kupowanych są opisywane w jednym z ostatnich postów wszelkiego rodzaju kubki, bidony, termosy, kubki termiczne. Jest ich tu taki wybór, że trudno się zdecydować na jeden, dlatego na wyjazd do Polski czekają już te dziwaczne w kształcie żaby i grzybka, a także zwyklejsze jednokolorowe czy z obrazkami. 
Kolejnymi rzeczami codziennego użytku, które przywozimy z Chin są notesiki z przepięknymi okładkami, wzorzyste woreczko- plecaczki oraz wiele innych rzeczy takich jak szaliki, zakładki do książek z chińskimi motywami, przyprawy. Wszystko w zależności od tego co kto lubi. Dodatkowo jest jeszcze coś godnego uwagi dla osób które lubią, rysować, a przy naszym kierunku studiów wszyscy lubią albo wszyscy czasem muszą coś naszkicować. Są tu bardzo tanie markery do rysowania, które w Polsce kosztują ok. 11zł, tutaj płaci się tylko 1-2zł za sztukę.
            Część rzeczy kupowaliśmy, zbieraliśmy na bieżąco przy okazji różnych wycieczek inne dokupujemy teraz w okolicznych sklepach, ale największym hitem jest kupowanie na taobao, czyli tutejszym odpowiedniku allegro. Na tej niesamowitej stronie dostać możemy praktycznie wszystko taniej albo czego nie możemy znaleźć w sklepach stacjonarnych.
Do wyjazdu jest jeszcze troszkę czasu, wolnych kilka gram w walizkach jeszcze zostało, więc  zabieramy się jeszcze za ostatnie zakupy ;)

P.

0 komentarze :

Xiamen Botanical Garden – Kraina inspiracji

09:57 Unknown 0 Comments


Ogród botaniczny położony jest w południowej części wyspy u podnóża góry Wanshi, w pobliżu największych atrakcji Xiamen takich świątynia Nanputuo czy Xiamen University. Założony został w 1960 roku i na jego obszarze znajduje się ponad 6300 gatunków tropikalnych i subtropikalnych roślin. Projekt zakłada kilkanaście ogrodów tematycznych oraz trzy świątynie. Granitowe głazy z wykaligrafowaną inskrypcją chińskich pisarzy znajdują się w różnych częściach ogrodu co tworzy spójną całość.





Tyle suchych informacji na temat tego miejsca. Jakie są moje wrażenia?
W jednym miejscu mnóstwo inspiracji, niesamowitych konstrukcji oraz kompozycji roślinnych. Nie wiedziałam na co patrzeć. W Rainforest Area zachwyciła mnie idea systemu nawadniania. Z malutkich dziur ukrytych między roślinami unosiła się para wodna tworząc niesamowity klimat. Poczułam się jak w prawdziwych tropikach, dodatkowo mała widoczność stworzyła atmosferę tajemniczości. Miejsce to tworzy raj na sesje zdjęciowe. W konsekwencji co kilka metrów pary młode wraz z ekipami fotograficznymi oblegali przestrzeń zaprzeczając idei sekretności miejsca. 








Prosty dizajn budynków oraz obiektów małej architektury doskonale komponował się z kompozycją roślinności. Pawilony wykonane z drewna lub pomalowane na biały kolor nawiązują do tradycji chińskich. Na terenie ogrodu można znaleźć innowacyjne oraz nowoczesne techniki, które niewątpliwie mnie zainspirowały.
Największe wrażenie zrobiły na mnie szklarnie oraz roślinny pustynne. Rożne formy – podłużne, okrągłe, zwisające, jakie tylko sobie można wymarzyć. 





Rada dla wszystkich, którzy chcieliby odwiedzić ogród – obierzcie trasę. Na wejściu dostaje się mapę, która niestety trochę odbiega od rzeczywistości i ciężko się w niej połapać. Znalezienie ogrodu na chińskiej mapie Baidu też sprawiło mi trochę trudności, gdyż wyznaczony został środek ogrodu, a nie jego wejście i tym sposobem weszłam boczną bramą i ponad godzinę zajęło mi dotarcie do najciekawszych miejsc ogrodu. Ale było warto!
Zielone serce Xiamen jest co roku odwiedzane przez ponad milion gości. Ponadto, jest wiodącym miejscem turystycznym w prowincji Fujian oraz najbardziej charakterystycznym ogrodem w południowych Chinach ze względu na naturalny krajobraz.
Wstęp dla studentów wynosi 20 juanów (ok.12zł), bilet normalny to koszt 40 juanów (ok.24zł).
 

md

0 komentarze :

Wuhan

23:04 Unknown 1 Comments



Pobudka: kilka minut po piątej RANO. Taksa i poechaliśmy na dworzec. Chwilę po 7 mieliśmy nasz pociąg, a trzeba przecież było przejść jeszcze przez te wszystkie bramki i kontrole, w których lubują się chińskie dworce.
Już byliśmy trochę nieszczęśliwi, żałując, że może jednak zbyt ambitnie wybraliśmy godzinę odjazdu. A tu jeszcze dodatkowa wiadomość: nasz pociąg opóźniony był o ponad godzinę. Udało nam się przedrzemać ten czas, ale i potem nie mieliśmy szczęścia. Jazda z czterech wydłużyła nam się do jakichś ośmiu godzin, ponieważ na dobre trzy stanęliśmy gdzieś w polu.
Dotarliśmy w końcu do Wuhanu oraz do naszego hotelu. Aż trudno w to uwierzyć, po tylu godzinach! Choć, no właśnie, zrobiło się już praktycznie ciemno. Po całym dniu podróży energii i sił ostało się tylko na rejs statkiem po rzece Jangcy i krótki spacer nabrzeżem. To właśnie Jangcy stanowi magiczną granicę między Chinami Północnymi a Południowymi, z której wynika system grzewczy Państwa Środka. Na południu, gdzie mamy szczęście mieszkać, zimą się nie grzeje, bo jest podobno za ciepło i nie trzeba. Bardzo odczuliśmy ten fakt w trakcie zimowych miesięcy.
Wyrastające na obu brzegach rzeki budynki robiły na nas niesamowite wrażenie ze względu na rozmiary oraz szaloną iluminację. I choć Chińczycy często mają skłonność do przesady, to właśnie skala ich przedsięwzięć potrafi mocno zaskakiwać i w konsekwencji wzbudzać mimowolny zachwyt, tak jak to miało miejsce w tym przypadku. Kolory mieniły się tęczą, ulegając kolejnym zmianom, przeskokom i przepełznięciom. Również o oświetlenie nadrzecznego parku zadbano z dużym pietyzmem. Każde drzewo stanowiło osobną, zieloną łunę.
Kolejnego dnia wybraliśmy się zobaczyć cel naszej podróży, czyli Wystawę Architektury Krajobrazu – The 10th China (Wuhan) International Garden Expo. Odbywa się ona co dwa lata w innym chińskim mieście, ostatnia edycja miała miejsce w Pekinie. I tym razem skala przedsięwzięcia szokuje i zachwyca zarazem. Na ogromny obszar parku składało się mnóstwo ogrodów tematycznych, reprezentujących chińskie miasta, a w konsekwencji nieco różne style projektowania oraz wykonywania obszarów zielonych a także architektury im towarzyszącej. Będąc w Wuhanie udało nam się nawet zobaczyć naszą Changshę!
Bez wątpienia, jest to ogromne przedsięwzięcie, zarówno pod względem wielkości obszaru, jak i nakładu pracy włożonej w wykonanie oraz utrzymania wykreowanych przestrzeni. Nie jestem nawet w stanie wyobrazić sobie kosztów poniesionych na tę inwestycję, choć oczywiście z mojej perspektywy, warto było :D Mają Chińczycy rozmach i tego na pewno nie można im odmówić!
Poza projektami chińskich architektów mieliśmy także okazję zobaczyć ogrody światowej sławy architektów, takich jak James Corner, Henry Bava, czy Jacqueline Osty.
James Corner stworzył nowoczesny obszar, mimo wszystko nawiązujący w swej prostocie do chińskiej tradycji. Betonowe kształty przypominać miały księżyce (nazwa ogrodu to Moon Garden, czyli Ogród Księżycowy), ale także obecne w chińskich ogrodach bramy oraz okna widokowe. Symbolizujący mężczyznę oraz witalność bambus stanowił ciekawe tło, żywym kolorem kontrastujące z zimną szarością.
 Jednak to nie projekt James’a Corner’a był tym, który zachwycił nas najbardziej. Dużo czasu spędziliśmy oglądając projekt Jacqueline Osty, który stanowi niesamowity przykład grania przestrzenią w celu stworzenia ciekawego placu zabaw dla dzieci. I to właśnie dzieci w najlepszy sposób pokazały, jak dobry jest to projekt, zabawom nie było końca! Nasze pojawienie również stanowiło sporą atrakcję :P
Po całym dniu chodzenia byliśmy zmęczeni, głowy parowały nam od nadmiaru pomysłów i inspiracji. Skala organizacji wystawy jest niesamowita. Bardzo się cieszę, że mogliśmy zobaczyć ją na własne oczy. Niestety, z końcem maja kończy się jej czas. Ciekawe, co potem stanie się z tym obszarem. Żal wielki, że nie uda mi się wziąć udziału w kolejnej edycji!...
mj

1 komentarze :

Życie nocne w Changshy

09:18 Unknown 1 Comments


Życie studenckie obfituje w spotkania towarzyskie. Każdy student w Polsce wie co to studencki czwartek i kilka razy w miesiącu idzie ze znajomymi na piwo. A jak wygląda życie nocne w Changshy?
Bary i puby zdecydowanie nie są tu popularne. Nie ma za dużo takich miejsc. Zazwyczaj zbyt głośne, ciasne i drogie. W Changshy najbardziej popularną jest 龙池 Hùa lóng Chí, starodawna uliczka, gdzie bary ciągną się wzdłuż sprzedawców jedzenia z grilla. Miejsce z klimatem, nastawiona głównie na turystów. Praktycznie nie da się usiąść w środku, najlepiej byłoby zostać na zewnątrz. Jednak w Chinach, nie spotkałam naszych ogródków piwnych. Szkoda!



Najbardziej popularne są tutaj kluby i KTV. Pierwsze, całkowicie nie przypominają naszych klubów. Zazwyczaj bardzo ekskuzywne. Czasami pracowników jest więcej niż gości. Wynajęcie stolika może kosztować nawet kilkaset yuanów. Na środku często znajduje się scena, na której odbywają się koncerty i pokazy. 解放西路酒吧街 Jîe fàng xī lù Jîu ba jīe - to tłoczna, imprezowa ulica Changhsy. Zdarzyło mi się być w takim klubie dwa razy i było to jedno z najdziwniejszych moich doświadczeń w Chinach. Obsługa praktycznie cały czas nam towarzyszyła, w razie gdybyśmy czegoś potrzebowali. Nosili białe rękawiczki i nalewali z dużej butelki do mniejszej butelki, po czym rozlewali do kieliszków. Czasem, również pili z gośćmi by przyspieszyć wypicie pierwszej butelki i nakłonić do zakupu kolejnej. W razie gdyby alkohol został, można go zostawić na następny raz. Tak..! wystarczy zostawić swoje imię i nazwisko a oni przechowują trunek na kolejny raz. Chińczycy zazwyczaj piją whisky rozcieńczone z herbatą. Tak, z herbatą! Do tego zamawiają dużą ilość przekąsek. Kurze łapki, ogórki, suche mięso i owoce z majonezem!

Nikt w klubach nie tańczy. Popularne za to są przeróżne pijackie gry takie jak wymachiwanie rękami do czterech i następnie pokazanie cyfry. Taki marynarzyk, tylko ze zmienionymi zasadami – jeden wygrywa z piątką, a ta z kolei z czwórką. Czwórka wygrywa z trójką, trójka z dwójką, dwójka z jedynką. W przypadku kiedy mamy piątkę i trójkę musimy natychmiastowo zmienić liczbę. Prosta gra dająca rozrywkę na cały wieczór. Do innych zabaw zaliczają grę w kości o przeróżnych zasadach. Przy każdym stoliku można znaleźć kubeczki z kostkami.



Moim ulubionym miejscem w Changshy to Hawa Bar, gdzie spokojnie można usiąść, porozmawiać i zjeść zagraniczne jedzenie. Dodatkowo, jest to popularne miejsce wśród obcokrajowców.

KTV to po prostu chińskie karaoke. Najpopularniejsza rozrywka Chińczyków. Osobne sale dla gości z wielkimi telewizorami i mnóstwem piosenek do wyboru. Spotykane wszędzie, na każdym rogu ulicy po najbardziej ekskluzywne miejsca. To właśnie tutaj najczęściej spotykają się Chińczycy, żeby spędzić razem czas. Pierwszy raz zostałam zaproszona na urodziny koleżanki i całkowicie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Wynajęła dla nas i znajomych pokój w KTV i spędziliśmy tam całe popołudnie. Dostałam mikrofon oraz wyświetlony tekst zagranicznej piosenki i... nie miałam wyboru. Zabawa przednia, ale całkowicie nie podbiła mojego serca i unikam takich miejsc jak ognia ze względu na całkowity brak talentu. Chińczykom za to całkowicie to nie przeszkadzało i byli zachwyceni moim występem.
md

1 komentarze :

Życie w chińskim akademiku

02:05 Unknown 0 Comments



Czas studiów kojarzy się nam z okresem największych imprez, spotkań towarzyskich. Zwłaszcza życie w akademiku to brak kontroli rodzicielskiej i swoboda. Tak jest u nas, ale nie w Chinach. W tym poście opiszę kilka szokujących nas reguł, panujących w tutejszych domach studenckich.
Jak już było wspomniane campus uniwersytecki jest wielkości niedużego, polskiego miasteczka. Akademików jest tu bardzo dużo, są one podzielone na męskie i żeńskie. Dziewczyny mogą odwiedzać chłopaków, ale chłopcy nie mają wstępu do budynku żeńskiego. Pokoje są małe, 4 osoby mieszkają w przestrzeni ok. 12m². Śpi się na piętrowych łóżkach pod którymi jest szafka i biurko. Każdy pokój ma jeszcze maleńką łazienkę z toaletą i prysznicem oraz balkon służący zazwyczaj jako suszarnia ubrań. Pralnia jest jedna na kilka budynków, ale zazwyczaj uczniowie piorą rzeczy ręcznie. W akademikach tych nie ma aneksu kuchennego, studenci są więc zmuszeni do jedzenia w stołówkach lub przyulicznych knajpkach. Na szczęście nie jest to drogie, ale pewnie każdy raz na jakiś czas chciałby przygotować coś swojego. 
Wracając do kosmicznych reguł, studenci mają obowiązek powrotu do akademika do północy, później budynki są zamykane i jeśli ktoś nie zdąży, musi spędzić noc gdzieś na zewnątrz. Drzwi otwierane są dopiero o godzinie 6. rano. Jest to jeden z powodów dlaczego studenci za dużo nie imprezują, musieliby wrócić z imprezy dopiero rano. Niektórzy próbują czasami obejść ten system. W zależności od tego jak akademik jest zbudowany i chroniony, uczniowie wspinają się na pierwsze piętro klatki schodowej by dostać się do budynku, przekupują ochroniarza żeby ich wpuścił albo budzą kolegów, którzy są w środku by otworzyli im drzwi. Nawet prąd wyłączany jest na noc, bo to jest czas spania, a nie np. siedzenia przy komputerze.
Kolejną szokującą rzeczą jest to, że w pokojach nie ma klimatyzatorów ani ogrzewania, a zima potrafi być naprawdę chłodna. Z tego powodu (oraz braku przestrzeni w pokoju) większość studentów chodzi uczyć się i spędzać czas do biblioteki albo klas lekcyjnych. Jeśli uczniowie spędzają zimowe dni w akademiku, nagrzewają pokoje kupionymi grzejniczkami, które z powodu wyłączonego prądu w nocy i tak nie działają. Każdego dnia są godziny, w których jest ciepła woda pod prysznicem. Rano można z niej skorzystać w godzinach 6-8.00, później w okolicach przerwy na lunch od 11.00 do 14.00 i wieczorem od 17.00 do 23.00. Jest to dość problematyczne, bo ktoś mógłby chcieć się umyć o innej godzinie np. po zajęciach sportowych, ale takie są zasady i wszyscy muszą się ich trzymać.

Niepojęte dla nas jest to, jak wiele ograniczeń i zasad panuje w chińskich akademikach. Najbardziej dziwi nas kwestia wyłączania prądu i zamykania budynków na noc, zwłaszcza, że są to dorośli ludzie i sami odpowiadają za to co robią i kiedy wracają. Nikt się jednak nie buntuje, bo wszyscy muszą się dostosować do tych samych zasad.

P.

0 komentarze :

W kubeczkowym raju!

07:19 Unknown 0 Comments



Jestem wielką fanką kubków, bidonów, butelek i prawie wszystkich pojemników, do których wlewa się wszelakie płyny. Tak więc, nie mogłam odpuścić sobie napisania posta na ten temat.
Jak już wcześniej wspominaliśmy wielokrotnie, Chińczykom bardzo, zależy na tym, żeby być trendy. Dlatego też gadżety otaczają ich z każdej strony. Jednak jeśli spojrzymy na manię pojemników, wydaje się to raczej nieodłącznym atrybutem w życiu każdego Chińczyka. 




Gdzie się nie obejrzymy, dostrzec można przeróżne pojemniki: kolorowe lub przezroczyste, plastikowe lub szklane itd. 
Wybór jest ogromny a od samego patrzenia na asortyment ze sklepowych półek można dostać oczopląsu.

 

Czasem zastanawiam się co projektant miał na myśli, widząc niektóre "okazy" lub teksty w chinglish (czyli chińskiej wersji gramatyki języka angielskiego).




 

Innym razem znowu ledwo się powstrzymuję, aby przypadkiem nie nabyć kolejnej sztuki. 
Trzeba przyznać, że termosy są bardzo dobrej jakości, butelki z separatorami. do herbaty lub kawy, czy też wyciskarkami do owoców bardzo praktyczne, a kubki wprost urocze.



Od bardzo zgrabnych, przez fikuśne, po te, od których oczu oderwać się nie da. Jedno jest pewne moda na nie, tutaj w Chinach, nigdy nie przeminie. Tym bardziej, że jedną z najważniejszych dewiz naszych wschodnich przyjaciół jest picie jak najwięcej wody, o każdej porze dnia i nocy.



Już nie mogę doczekać się miny mojego taty, gdy zobaczy, że do naszej szafki w kuchni trudno będzie upchnąć moją nową kolekcję.

PS: Oczywiście przy zbieraniu materiałów do posta nie mogłam  się oprzeć i nabyłam nowe okazy. 

k. 

0 komentarze :