Praktyki - po raz pierwszy!

18:23 Unknown 1 Comments


Dziś zaczyna się nasza kolejna wielka przygoda - dwutygodniowe praktyki studenckie! Ale nie są to praktyki byle jakie, ponieważ polegają na PODRÓŻOWANIU!...
W ciągu tych 2 tygodni odwiedzimy cztery chińskie miasta, będące zarówno symbolami nowoczesności, jak i antycznych tradycji Chin. Pierwszymi miejscami, które zobaczymy, są miasta Hangzhou i Suzhou. Słyną one z pięknych parków i ogrodów, historycznej zabudowy, miejsc wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Następnie pojedziemy do ogromnego Szanghaju, w którym spędzimy kolejnych kilka dni. Na sam koniec zostaje nam Beijing, czyli po naszemu Pekin.
Oczywiście motywem przewodnim naszego wyjazdu mają być parki oraz ogrody, w eksploracji których pomagać nam będą nasi chińscy nauczyciele. Ponieważ wyjazd organizowany jest z ramienia naszej uczelni, nie musimy się niczym przejmować :D a napięty grafik na pewno nie pozwoli nam się nudzić!
Relacje z kolejnych miejsc z czasem pojawiać się będą na naszym blogu!...

mj

1 komentarze :

W krainie Avatara

10:01 Unknown 0 Comments


Dziś trochę więcej o krainie Avatara- Parku Narodowym Zhanjiajie położonym na terenie rezerwatu Wulingyuan. Przed wyjazdem szukałyśmy więcej informacji w przewodniku. Z ciekawostek – na terenie parku można zobaczyć ponad 500 gatunków drzew, w tym metasekwoję chińską, która do roku 1948 uważana była za gatunek wymarły. Jednak największe zainteresowanie wzbudziła w nas wizja zobaczenia salamandry olbrzymiej (warto, naprawdę warto wygooglować...!), ale niestety nie spotkałyśmy jej podczas trzydniowej wycieczki. Widziałyśmy natomiast makaki, a nawet całe stado, które nie bało się nas i zagrodziło nam drogę.



Park Narodowy oddalony jest niecałą godzinę drogi od miasta Zhangjiajie. Po dwóch dniach pobytu w mieście i odwiedzeniu góry Tianmen udaliśmy się do znajdującej się nieopodal małej miejscowości. Dojechaliśmy dziwnym busikiem, nieoznakowanym. Za bilety zapłaciliśmy w połowie podróży, kiedy jakaś kobieta wsiadła i zbierała od wszystkich „haracz”. Nic już nas nie dziwi. Na przykład – brak przystanków autobusowych. Autobusy zatrzymują się, gdy ktoś na nie zamacha. Ot, poprostu. Nikt nie stoi na przystanku autobusowym. Kiedy ktoś chce, po prostu macha na autobus, a ten się zatrzyma. Dziwne, ale działa!






Zatrzymaliśmy się w Wulingyuan Zhongtian International Youth Hostel, który znajduje się w pobliżu bramy do Parku. Trzydniowy bilet wejścia na teren parku to koszt 258 RMB (ze zniżką studencką 160 RMB). Cena obejmuje najważniejsze atrakcje i autobusy dowożące w miejsca, z których można rozpocząć swoją wędrówkę. Dostajemy specjalną kartę na której zakodowany jest nasz odcisk palca..! Każdego dnia przed wejściem do parku jest sprawdzany...



Park jest przeogromny i brama główna znajduje się w dosyć dużej odległości. Trzeba przyznać, że komunikacja po parku jest bardzo dobrze zorganizowana i jest to miejsce przygotowane pod masową turystykę. Oprócz autobusów, można skorzystać z kolejek linowych, pociągu (przypomina pomniejszoną wersję pendolino :D) oraz uwaga...windy! Jest ona uznana za najcięższą i najwyższą zewnetrzną windą na świecie! Imponujaca kontrukcja przylepiona do ściany skalnej góry umożliwia wjazd na szczyt w około 1 minutę. Krótka przyjemność, a stosunkowo dosyć wysoka cena oraz załtoczone kabiny są sporym minusem. Natomiast widoki na fascynujące formy skalne w szklanej kabinie rekompensują wszystko! ;)


Wisienką na torcie był McDonald na szcycie jednej z gór... na terenie Parku Narodowego. W Chinach wszystko jest możliwe!


0 komentarze :

Podróże czas zacząć!

20:43 Unknown 1 Comments


Pierwsza wyprawa poza Changshę. Pierwszy cel – Park Narodowy Zhangjiajie. Z Changshy można dojechać pociągiem albo autobusem. Wybieramy pierwszą opcję, mimo że podróż trwa dłużej- 6 a nie 4 godziny, za to udaje nam się znaleźć bardzo tanie bilety (120RMB w dwie strony). A raczej nie nam, tylko naszej chińskiej koleżance L. Gdyby nie ona, cały ten wyjazd nigdy by się nie udał!

Na pierwszy ogień, przygody w pociągu. Odprawa jak na lotnisku, każdy musi pokazać dowód tożsamości i prześwietlić bagaż. Następnie, udajemy się do odpowiedniej bramki i czekamy, aż zostanie otwarta. Tłum ludzi, oddychamy z ulgą, że skończył się chiński złoty tydzień... Nawet nie wyobrażamy sobie co tutaj musiało się dziać...

Z łatwością znajdujemy nasz pociąg, przed wejściem konduktor sprawdza jeszcze raz nasze bilety, a następnie my udajemy się w poszukiwaniu naszych „hard seat”, które nie są wcale takie twarde. Tak zaczyna się nasza przygoda!










Późnym wieczorem wysiadamy w mieście Zhangjiajie. Z ciężkimi plecakami, poszukujemy naszego hostelu, co nie było łatwym zadaniem. GPS źle poprowadził i nagle okazało się, że nie mamy jak przekroczyć rzeki..! Rozwiązanie nietypowe- przeszłyśmy po niestabilnych kamieniach. Co czeka nas dalej?

Zhangjiajie Base Youth Hostel okazuje się cudownym miejscem z pięknym patio oraz obsługą mówiącą dobrze po angielsku. Koszt noclegu w 4-osobowym pokoju 40RMB za noc. Wieczór spędzamy na graniu w chińskie warcaby oraz planowaniu następnego dnia.

Wstajemy bladym świtem i udajemy się do stacji kolejki linowej na górę Tianmen, która znajduje się w pobliżu dworca kolejowego. Koszt wejścia wraz z wjazdem oraz komunikacją po parku to 258RMB (bilet normalny, bez zniżki studenckiej). Atrakcja cieszy się dużym powodzeniem i musimy czekać w długich kolejkach, które są bardzo dobrze przemyślanie. Barierki tworzą zygzak, za którym jest kolejny zygzak, razem tworząc niekończące się kolejki. Wjeżdżamy. Niesamowite widoki, mimo słabej widoczności przez mglisty dzień. Trochę trzęsie, ale warto! Kolejka jest najdłuższą kolejką linową na świecie o długości prawie 8 km, a przejażdżka nią jest niezapomnianym przeżyciem!
Na górze jest zimno, pochmurno oraz jest bardzo dużo ludzi, którzy za wszelką cenę chcą się przepchnąć. Kontrasty! Jesteśmy w górach, a mimo to widzimy panie na szpilkach ubrane jak na imprezę. Buty oraz odzież górska jest rzadkością, plastikowe siatki zamiast plecaka. Każdy natomiast zaopatrzony jest w kijek do selfie...






Aby zobaczyć wszystkie atrakcje góry potrzeba całego dnia. Ścieżki w większości są proste, z betonu, przygotowane na masową turystkę. Liczne schody urozmaicają spacer, ale nie sprawiają większej trudności. Największą atrakcją są szklane platformy (koszt 10RMB) przez które można zobaczyć widoki zapierające dech w piersiach... Natomiast drewniany, wiszący most, który trząsł się przy każdym kroku przyprawiał o palpitacje serca.

Na szczycie znajduje się też kompleks świątyń oraz las życzeń. Na drzewach zawiązywane są czerwone wstęgi z wypisywanymi marzeniami. Koszt spełnionego pragnienia jedynie 10RMB. Poza tym, na straganach można tak na prawdę znaleźć wszystko, rękodzieło koło kiczu i tandety.












Największym zaskoczeniem dla nas był końcowy etap naszej wędrówki... Schody ruchome w środku góry... Brakuje tylko centrum handlowego na szycie góry! Jazda tymi schodami w betonowym tunelu przy „relaksacyjnej” chińskiej muzyce była jedną z najdziwniejszych rzeczy tego wyjazdu.

Ostatnim punktem naszej wycieczki była Brama do Nieba z 999 schodami o szerokości stopnia równej połowie naszej stopy. Ogromnej wielkości oko skalne to prawdziwy cud natury, którzy przyciąga miliony turystów z całego świata.



p.s. A na kolację zjadłyśmy specjalność regionu móżdżki, żołądki i jelita świni. Pyszności ;)
md

1 komentarze :

Ruchy, ruchy!...

19:59 Unknown 0 Comments


To jednak jest inny świat, te Chiny.
Przechodząc przez ulicę, nie wystarczy się obejrzeć, standardowe prawo-lewo-prawo tu nie działa. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, a każde przekroczenie jezdni to nowa przygoda, szkoła przetrwania i walka o przeżycie na raz:D

                                                                                        (Fotografia dzięki uprzejmości Pauliny Chyrc)

Otóż, przechodzi się tam, gdzie się akurat chce. Czasem są pasy. Czasem nawet są światła. Ale co z tego, skoro i tak każdy robi to, co chce i to, na co akurat ma ochotę. Rozwiązaniem jest wymijanie pojazdów i przechodzenie po skosie. Nic akurat nie jedzie? Idziemy! Jedzie? Czekamy, choćby i na środku ulicy, pomiędzy autobusem, samochodem i trzema skuterami. I o ile jeszcze u nas na kampusie nie ma AŻ TAKIEGO ruchu, o tyle już w centrum Changshy trzeba się uzbroić w cierpliwość. Cierpliwość dla tej inności. I w odwagę, oczywiście!

                                                                                       (Fotografia dzięki uprzejmości Pauliny Chyrc)

Do tej pory przez ulicę przechodziłam przyklejona do kogoś odważniejszego, ewentualnie bacznie obserwując niczym nie przejmujących się Chińczyków. Teraz już zdarza mi się żwawiej, i nawet samej! przekraczać nasze uczelniane dwupasmówki.
A jednak, trzeba to przyznać, w tym szaleństwie jest JAKAŚ metoda. Od kiedy tu jesteśmy, nie widzieliśmy najmniejszego wypadku, stłuczki, kolizji, nawet awanturki czy wygrażania pięścią. Ludzie chodzą slalomem. A pojazdy slalomem jeżdżą, powoli, obserwując wszystkich dookoła, zwalniając, przyspieszając, trąbiąc: Uwaga! Jadęęęę!...
Czasem, na środku co bardziej ruchliwego skrzyżowania, pojawia się kierujący ruchem Pan Policjant. On sobie macha, a ludzie jeżdżą. Nie wiem, czy jest tu jakaś zależność, ale całość jakoś działa. Kierunkowskazy już niekoniecznie.

Jedną z naszych większych rozrywek, gdy jedziemy autobusem do miasta, jest obserwowanie ruchu drogowego z przednich siedzeń. Światła nawet bywają, ale i tak odnoszę wrażenie, że wszyscy jeżdżą na raz. Drugim ciekawym zajęciem jest obserwowanie Pojazdów. A są najróżniejsze, zaczynając od zwykłych samochodów z autobusami, przez niezliczoną ilość skuterów, na trójkołówkach i stadach krów kończąc. Czasem jakieś dziecko wystaje przez szyberdach, z ciekawością obserwując otaczającą je rzeczywistość, czasem jakaś pani w przedziwnych rękawicach i paltoku (chroniącym przed wiatrem, a może słońcem?) mknie przez środek kilkupasmowego skrzyżowania.

                                                                                       (Fotografia dzięki uprzejmości Pauliny Chyrc)


                                                                                       (Fotografia dzięki uprzejmości Pauliny Chyrc)

mj

0 komentarze :

Chiński Złoty Tydzień

12:12 Unknown 0 Comments


Od pierwszego do siódmego października odbywają się huczne obchody z okazji rocznicy ustanowienia Chińskiej Republiki Ludowej. Sklepy i centra handlowe są oczywiście otwarte, natomiast uniwersytety i urzędy są zamknięte.


Jak my spędzamy nasze wolne dni?

Początkowo za radą naszej Laoshi mieliśmy się udać do miasteczka Fenghuang, a następnie do Zhangjiajie. Sprawa nieco się skomplikowała, bez chińskiej pomocy zorganizować tego się nie da! Kupno biletów na pociąg, zarezerwowania hostelu w najgorętszym okresie przerosło nas. Zbyt późno! W tym okresie wszyscy mają wolne i chcą jak najlepiej z tego skorzystać. Niektóre bilety wyprzedały się w kilka minut i to z dużym wyprzedzeniem. Postanowiliśmy zostać i eksplorować bardziej Changshę!

Pogoda niestety nie dopisała i deszcz był dla nas niemiłosierny. Mimo to, niezrażeni udaliśmy się na Orange Isle. W każdą sobotę o 20:30 jest pokaz fajerwerków. Tłumy ludzi wyczekujących od ponad godziny. Wszyscy chcą uchwycić moment. Jednak, nie to zrobiło na nas największe wrażenie, ale tętniące życiem miasto nocą!








Powrót do akadmenika pomógł nam poznać nower hobby, którym jest bezkolizyjne wymijanie Chińczyków przypominające grę w Tetrisa. Wymaga to dużo uroku osobistego oraz zwinności! Polecamy każdemu! ;)

0 komentarze :