Trochę o rozrywce, trochę o zwierzętach.
Zastanawiałeś się drogi
czytelniku jak Chińczycy spędzają wolne niedzielne popołudnie? Niby tak jak my,
spędzają czas z rodziną, ale robią to w nieco inny sposób. My raczej spędzamy
czas w domu, idąc w gości albo goszcząc innych, Chińczycy raczej wychodzą „na
miasto”.
Jedną z najbardziej
rzucających się w oczy formą spędzania czasu są odwiedziny w parku rozrywki.
Chińczycy to uwielbiają. Chodzą tam całymi rodzinami, często to dla nich jedyna
możliwość spotkania i odpoczynku. Jednym z ciekawszych obiektów tego typu w
Changshy jest Morski Park Rozrywki.
Wejście musi być duże,
widoczne i krzykliwe. To chyba jakaś zasada w Chinach. Po drugie wszystkiego
musi być dużo i nie musi być to dobrej jakości. W moich oczach architektura
chińska jest kiczowata, ale to, co dzieje się w parkach rozrywki przebija wszystko
na głowę. Ale to nie mi oceniać styl, ważne, że ludzie tutaj przychodzą i są
zadowoleni.
Rodzice bardzo chcą
pokazać swoim dzieciom morski świat. Zachwyt nad nowopoznaną rybą na twarzy
dziecka – bezcenny! Widok tatusiów
trzymających swoje pociechy na szyi tylko po to żeby mogły być bliżej płaszczki
– wspaniałe! Uwarunkowania kulturowe, polityka jednego dziecka wszystko
sprawia, że małe chińskie bobasy są pielęgnowane niemalże jak cesarzowie.
Między innymi, dlatego
parki rozrywki są pełne atrakcji dla dzieci. Na każdym kroku sklep z zabawkami,
budki z lodami i przekąskami itp. W każdym ciekawszym miejscu grupy
rozwrzeszczanych dzieci oglądają kolorowe rybki. Zapatrzona w glonojada
dziewczynka strzela światłem z zabawkowego pistoletu wprost w akwarium. Ryby
widzą tylko migające ostre czerwone światło, są ogłuszone, uciekają. Zaraz obok
jakiś chłopczyk z całej siły wali w szybę. Rodzice nie reagują ani na jedno ani
na drugie zachowanie.
Idę na pokaz delfinów. W
wielkiej sali obserwuję foki klaskające wraz z publicznością i delfiny
przeskakujące przez obręcze. Po pokazie widzę salę jak po przejściu huraganu.
Wszędzie śmieci, rozlane napoje, niedojedzone przekąski. Chyba tylko na mnie
robi to wrażenie. To samo dzieje się na stolikach przy restauracji. Śmieci jest
tak dużo, że nie ma jak postawić czegokolwiek. Ale i tak dosiadają się kolejni
i zjedzą posiłek przy takim „zastawionym” stole.
Największe
wrażenie robi na mnie klatka z wilkami. Cztery białe wilki zamknięte w
przestrzeni wielkości dużego pokoju. WILKI. Zwierzęta, które są symbolem
dzikości i wolności. Ich liniejąca sierść przeraża, widać, że coś z nimi jest
nie tak. Kręcą się w kółko, są bardzo niespokojne. Zaraz obok pomieszczenie z
pingwinami. Stoją nieruchomo. Są jakieś dziwne. Obok wielkiego akwarium, pod
którym można się przejść pani sprzedaje malutkie rybki zamknięte w uroczych
równie małych pojemniczkach. Od razu przypomina mi się zasłyszana historia, że niektórych
hotelach w każdym pokoju dla ozdoby do wazonów wpuszcza się złote rybki. Tych
ryb się nie karmi, nie wymienia się im wody. Po prostu, gdy zdechną wymienia
się je na nowe.
Po
wizycie w parku nachodzi mnie refleksja. O co chodzi? Dlaczego oni tak traktują
zwierzęta. Dlaczego nie widzą ich
cierpienia? Oczywiście w Polsce też zdarzają się przypadki bardzo złego
traktowania, ale u nas się o tym mówi, za wykroczenia karze, edukuje
społeczeństwo. W Chinach procesy są inne i zachowania są inne. Zmienić tego od
tak nie sposób, pytanie tylko czy chcesz w tym uczestniczyć.
e.
0 komentarze :