Ślub po chińsku

07:40 Unknown 0 Comments

 

My to mamy szczęście, czasem aż trudno w to uwierzyć! Dostaliśmy zaproszenie od jednej z naszych chińskich koleżanek na ŚLUB jej brata. Jak się potem okazała, bratem i siostrą nazywają Chińczycy swoje kuzynostwo, jednak mimo tego, że się nie znaliśmy, przez rodziców oraz parę młodą przyjęci zostaliśmy po królewsku!
Dzień zaczął się dla nas bardzo wcześnie (czego bardzo nie lubimy) śniadaniem o 7 rano. Potem zaangażowano nas do strojenia aut gości, na każdej klamce zawieszaliśmy czerwone kokardy (czerwony symbolizuje szczęście), znak podwójnego szczęścia zdobił maski, a naklejki z życzeniami i obrazkami młodej pary okolice tablic rejestracyjnych. Największe nasze zainteresowanie wzbudził jednak samochód pary młodej, ubrany w kwietny napis „LVOE” (któremu bardzo blisko jest do angielskiego „LOVE”).


Ponieważ byliśmy gośćmi ze strony pana młodego, mieliśmy okazję wziąć udział w wykupywaniu panny młodej, zamkniętej w hotelowym pokoju, do którego długo nie chciano nas wpuścić. Jednak czerwone koperty z drobnymi pieniędzmi oraz desperacko wciskane pod drzwi stujuanowe banknoty otworzyły nam wrota oraz przychylność rodziny młodej. Wciąż jednak czekało nas zadanie do wykonania, znalezienie czerwonych butów. Schowano je do wypełnionych WIANEM toreb, zawierających pokłady czerwonych kołder, poduszek i poduszeczek. Panna młoda cierpliwie siedziała w swojej białej sukni na łóżku, czekając na efekty naszych starań. Niestety, choć biel jest w Chinach raczej symbolem żałoby, odchodzi się coraz częściej od tradycji zakładania tradycyjnych, czerwonych i pięknie zdobionych sukien ślubnych.
Fotka
Fajerwerki z konfetti żegnały jadących do ich nowego mieszkania młodych, w którym panna młoda zostanie przyjęta do rodziny. Służący za eskortę goście stanowiący najbliższą rodzinę (wraz z nami, rzecz jasna), podążali ich śladem. Kiedyś pannę młodą czterech mężczyzn przenosiło w zdobnie rzeźbionej lektyce, czasy się jednak zmieniły, konie mechaniczne zastąpiły ludzkie mięśnie. Na miejscu ciocia pana młodego wykonała tradycyjne ceremonie. Nie mogła to być teściowa, by zapobiec późniejszym, być może, konfliktom (lub by właściwie odsunąć je w czasie). Twarz dziewczyny obmyto wodą, co miało na celu odpędzenie złych duchów, następnie ciotki rozścieliły na łóżku czerwone pościele, stanowiące podarunek od rodziny dziewczyny. W jedną z kołder powkładano mające przyciągnąć dzieci orzechy, daktyle oraz cukierki, czego celem było zapewnienie płodności i szczęśliwego w potomków życia. W tym celu zaparzono również dla młodej pary herbatę, podawaną przez prowadzącą ceremonię ciotkę. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że nie jest we współczesnym, konsumpcyjnym chińskim świecie łatwo o dobre małżeństwo, pan młody powinien zarabiać więcej niż jego przyszła żona, musi on również zapewnić mieszkanie i posiadać samochód, a także wykupić dziewczynę od jej rodziny, płacąc określoną (czasem dość wysoką) sumę jej rodzicom.



Po zakończonych ceremoniach wróciliśmy wszyscy do hotelu, gdzie trwały przygotowania do powitania gości. Korytarz prowadzący do sali weselnej okraszały liczne zdjęcia pary młodej z urozmaiconej o liczne stroje sesji ślubnej. Przychodzący goście najpierw witani byli przez nowożeńców, którzy częstowali ich papierosami, dziękując w ten sposób za przybycie oraz zawierającą pieniądze czerwoną kopertę. Kwoty ofiarowane przez gości powinny zawierać w sobie oznaczającą parę dwójkę lub szczęście ósemkę. Pieniądze z każdej koperty własnoręcznie wyciągałam i przeliczałam, co przy nazwisku, w specjalnym zeszycie, skrzętnie zapisywała nasza koleżanka. Bardzo zszokował nas ten zwyczaj, dopiero ostatnio dowiedzieliśmy się, że pieniądze te nie stanowią podarku dla nowożeńców, a zostaną rozdzielone pomiędzy teściów, którzy potem mają zdecydować, co z nimi zrobią. To, co ofiarowali goście panny młodej trafi do jej rodziców, zaś kwoty otrzymane od odwiedzających pana młodego do jego rodziców.




Nadszedł wreszcie czas na część oficjalną zaślubin. Przy głośnej muzyce i oprawie wizualnej godnej telewizyjnego show doszło do wymiany obrączek, przemów teściów, fajerwerków z konfetti oraz podziękowań dla rodziców. Podczas trwającego około godziny obiadu para młoda podchodziła do każdego z okrągłych stolików, by napić się z gośćmi wina ryżowego, baijio, czyli bardzo mocnego, najgorszego ze wszystkich znanych mi alkoholi.
Zaskoczyło nas, gdy goście po zjedzeniu posiłku zaczęli rozchodzić się do domów. Tak to już wygląda w Chinach, a i tak ponoć trafiliśmy na wesele bardziej nowoczesne. Po częstokroć cała ceremonia zaślubin kończy się już na części oficjalnej. Pozostało nam więc cieszyć się z ofiarowanych gościom drobnych podarków, z rozrzewnieniem wspominając polskie wesela, z zabawą do białego rana.
mj

0 komentarze :