Chińskie jaja

04:45 Unknown 1 Comments



Po Bożym Narodzeniu i na Wielkanoc czas nadszedł. Tym razem zdecydowaliśmy się na świętowanie nieco bardziej kameralne. Ale wszystko, co miało być, było! Przygotowania, dzięki rodzinnemu wsparciu paczkowemu z Polski, przebiegały w dużo mniej skomplikowany sposób. Bo i chleb na drożdżach udało się upiec, i chrzanem jajka potraktować. Sałatka imieninówka, warstwówka, ryżówka (a jakże! Ryżu w Chinach przecie zabraknąć nie może, hehe), barszcz biały z prawdziwego zdarzenia, pseudo-babeczki (bo na oleju, masło jest tutaj zdecydowaaanie za drogie...) i świętujemy! 
Do tego nasz męski pierwiastek uraczył nas pisankami z prawdziwego, architektoniczno-krajobrazowego zdarzenia. O korzeniach naszego pobytu w Changshy zapominać nie możemy! Chińskie ziółka pięknie odbiły się na skorupkach, potraktowanych barwnikiem z czerwonej kapusty.
Polskie dania są przemiłą dla naszych kubków smakowych odmianą, bo choć kuchnia chińska zachwyca różnorodnością, po pewnym czasie męczy. Zwłaszcza brak rodzimych, na co dzień niezauważanych przysmaków. Masło, śmietana, chleb inny niż tostowy, sery, czekolada i porządna kawa… te słowa z naszej perspektywy brzmią jak nazwy egzotycznych rarytasów. Ale i tak najbardziej w te święta ubolewaliśmy nad brakiem białej kiełbasy.
I choć być może nieco się spóźniliśmy, chcielibyśmy Wam wszystkiego pięknego po tych świętach życzyć!...

mj

1 komentarze :

Co przywieźć ze sobą lub wysłać w paczkach- produkty trudnodostępne w Chinach

08:50 Unknown 5 Comments



Spakowanie się na taki wyjazd był dużym wyzwaniem. Nie dość, że można było spokojnie powiedzieć, że jedziemy na koniec świata, to jeszcze na prawie rok. Zastanawialiśmy się co jest najważniejsze, co koniecznie trzeba ze sobą zabrać, bo w Chinach tego nie będzie. Niby nie jest tak, że nie możemy się bez czegoś obyć, ale przywiezienie niektórych rzeczy z Polski ułatwia nam teraz życie.
            Co radzimy przywieźć ze sobą? To zależy oczywiście od długości i celu podróży oraz osobistych przyzwyczajeń i upodobań. Jadąc na krótko pakujemy się normalnie, jak na każdy wyjazd, zostawiając dużo  miejsca w bagażu na pamiątki. Przy wyjeździe dłuższym czyli np. takim jak nasz trzeba się zastanowić co jest dla nas najważniejsze. Zacznijmy od ubrań i butów. Tak jestem kobietą, ale spokojnie, nie będę się tu rozpisywać ile par szpilek, w jakim kolorze i fasonie należy ze sobą przywieźć. Problem z kupieniem ubrań i butów dotyczy przede wszystkim trudności w znalezieniu odpowiedniego rozmiaru. Chińczycy są raczej niscy i bardzo szczupli więc wysokie osoby chcące zrobić zakupy w chińskim sklepie będą się denerwowały, że spodnie czy rękawy są za krótkie, a damskich butów w rozmiarze większym niż 39 po prostu nie ma. Nie oznacza to jednak, że całkiem nie da się tych rzeczy dostać. Inne niż standardowe chińskie rozmiary należy szukać w sklepach internetowych albo sieciówkach. Sklepy zagranicznych marek są tu droższe niż u nas, ale za to na przecenach, można nieźle poszaleć. 
Będąc przy temacie ciuchów i mody powiem jeszcze kilka słów o kosmetykach, które uważam, że dobrze jest przywieźć ze sobą, zwłaszcza, jeśli ma się swoje ulubione, sprawdzone kremy czy płyny do mycia twarzy. Tutejsze kremy często są wybielające, nawet te znanych u nas marek, dostosowane są do potrzeb chińskiego rynku. Trudno jest znaleźć to czego się potrzebuje, bo informacje na opakowaniu są w języku chińskim, a my go niestety nie znamy. Nie znajdziemy tu raczej takich rzeczy jak: pumeks, peeling, krem/plastry do depilacji. Normalne maszynki do golenia są tu także trudno dostępne albo drogie. Są tu trochę inne, dziwne, chińskie. Dlaczego akurat z tym jest problem? Tutejsi mężczyźni prawie nie mają zarostu, a kobiety się nie golą. Dziewczynom polecamy też zabranie ze sobą zapasu tamponów, tutaj są one rzadko dostępne, ale w razie czego jest pełen wybór podpasek.
            Nie mamy dużego doświadczenia z kupowaniem tu lekarstw. Przeziębienia, migreny, bóle gardła leczymy przywiezionymi z Polski lekami. Podobno tutaj najpopularniejszą metodą leczenia przeziębień są antybiotyki. Na sto procent nie jesteśmy w stanie tego potwierdzić, ale póki sytuacja nie jest poważna sami sobie z nią radzimy. Osoby sprzedające w tutejszych aptekach nie są farmaceutami i nie znają się na produktach, więc jeśli potrzebujemy kupić np. maść na spuchniętą, skręconą kostkę radzimy się znajomych pytając co polecają nam wybrać.

            Wybierając się na tak długi okres czasu trudno jest dokładnie oszacować np. ile, jakich tabletek zabrać. Nie da się też wziąć wielkich zapasów ulubionego jedzenia. Należy więc pamiętać, że do Chin bez problemu można wysłać paczkę i wcale nie jest ona bardzo droga. Rzeczy, o które najczęściej prosiliśmy to kawa, czekolada (tutaj są to bardziej produkty czekoladopodobne), ser żółty, kabanosy, niektóre przyprawy tj. bazylia, oregano, koperek itp. Prosiliśmy także o przysłanie produktów charakterystycznych na święta tj. barszcz czerwony w torebkach albo chrzan na Wielkanoc. Bardzo cieszyliśmy się też z książek czy gazet w języku Polskim.
            Wybór najważniejszych rzeczy to sprawa bardzo indywidualna, ale mamy nadzieję, że ten post ułatwi pakowanie osobom wyjeżdżającym do Chin.

P.

5 komentarze :

Śniadanie w stylu chińskim!

09:46 Unknown 0 Comments


Doskonale pamiętam, gdy jeszcze w Polsce nasza koleżanka pokazała mi zdjęcie nudli i z miną małego stęsknionego za krajem chińczyka powiedziała, że codziennie jada takie smakołyki na śniadanie.

Mój żołądek, bo już nawet nie rozum od razu się odezwał oznajmiając subtelnie: 

„nawet nie próbuj serwować mi takich rzeczy z rana!”
Dziś nudle jako pierwszy posiłek to normalka, ale o tym było wiele w poprzednich postach.

Tak więc, czy tylko nudle da się tu zjeść w porannych godzinach? Otóż nie! 

Tak jak u nas przejdą kanapki, płatki z mlekiem czy jogurt, tak Chińczycy są fanami wszystkiego co ciepłe.

Miejsce 2, zaraz po makaronach zajmują: bāozi (包子) – miękkie bułeczki/ ‘’pampuchy” przygotowywane na parze.
Ich rodzajów jest mnóstwo, w zależności od prowincji każdy przygotowuje je na swoje sposoby. Na przykład w Pekinie zaskoczyły nas bāozi z makaronem! Osobiście nie jestem ich największą fanką.
Nam najbliższe sercu są:


  • ròu- mięsne



  • cài- z warzywami/ tofu lub jak to Chińczycy określają z przeróżnymi daniami w środku!




  • shāo mài- z ryżem (ciasto jest trochę innego typu)




juan zi- kręcone na ostro lub słodko




mantao – puste



Miejsce 3, wcale nie gorsze: placki z beczki. Do tej pory nie wiem jak to nazwać po chińsku. Idę, wskazując palcem, mówię: ‘  yào yī gè zhège.” Co w wolnym tłumaczeniu na nasz język znaczy: ‘Ja chcę jedno to.’ (bo właśnie gramatyka chińska to : Kali jeść - Kali pić)

Ten smakołyk to pieczone w dziwny sposób (przyklejone do ścianki beczki, w której w naszym kraju trzyma się smary, oleje, smoły) placki z dodatkiem „zieleninki”, ziaren, przypraw i sosów niewiadomego pochodzenia.

 

 


Miejsce 4, przypada różnego rodzaju bułeczkom, pitom i plackom na słodko lub ostro z różnymi dodatkami (m.in. kurczak, jajko, papryka).



Miejsce 5, ale nie przez to, że niesmaczne (wręcz przeciwnie) to mega naleśniki.                         Z różnego rodzaju ciasta, z tym czego tylko dusza zapragnie w środku. Bliżej znana nam kompozycja własna klienta.



Do tego wszystkiego dochodzi sojowy napój oczywiście na ciepło ( bo z rana inaczej  nie wypada). Jako ogromna fanka ‘mleka’ sojowego muszę przyznać, że ta wersja przez gardło mi nie przechodzi.
Generalnie u nas już dawno minęła pora kolacji, ale z samego rana bardzo chętnie wybiorę coś z powyższego menu.

k.

0 komentarze :

Co może nas tu zaskoczyć?

06:39 Unknown 0 Comments

­
            Szykując się do wyjazdu domyślaliśmy się, że jedziemy do innego świata. Czytaliśmy trochę o tym jak jest w Chinach, ale i tak nie byliśmy w stanie wyczuć, czego dokładnie można się tu spodziewać. Otóż okazuje się, że spodziewać się można dosłownie wszystkiego!
             

             Pierwszym wielkim zaskoczeniem był panujący tu, chaotyczny ruch uliczny, o którym była wzmianka w jednym z poprzednich postów. Kolejną szokującą rzeczą był niewyobrażalny syf w przyulicznych knajpach/ jadłodajniach, na pewno nie nazwałabym ich restauracjami. Raju! U nas sanepid by to zamknął, zanim właściciel zdążyłby na dobre wystartować z interesem. Jednak przechodzenie na czerwonym świetle, omijanie skuterów jadących po chodniku czy wycieranie stołu niesamowicie brudną szmatką to dopiero początek nowości. Zdziwienie mogą np. powodować niektóre, niby zwykłe elementy małej architektury. Z daleka wyglądające na drewniane ławki, w rzeczywistości okazują się być betonowym tworem, a sztucznie wyglądające drzewo iglaste tak naprawdę jest słupem wysokiego napięcia, dyskretnie ukrytym wśród parkowej roślinności.  Inny słup wyrastający na środku ulicy czy mięso, które w słoneczny dzień suszy się na płocie przy bardzo ruchliwej ulicy to też rzecz tutaj całkiem normalna. Groteskowym hitem może się okazać ogłoszenie informujące o zaginionym psie wiszące w sklepie mięsnym.


Są też dziwactwa, które powodują u nas niesamowite rozbawienie jak np. ubranka dla psów z trzema paskami z napisem „adidog”(!!!) albo inne, będące przebraniem „hello kitty”. Jakby tego kiczu było mało, spacerując po jaskini można spotkać się z „ciekawą”, wielobarwną iluminacją oraz fotografem który czeka by zrobić turystom zdjęcie na złotym tronie. Takich atrakcji można wymieniać naprawdę dużo, już nawet przestajemy na nie zwracać uwagę. 
 Muszę przyznać, że uwielbiam te anomalia. Żałuję tylko, że po pół roku mieszkania tu, coraz mniej rzeczy może mnie zaskoczyć. Już nawet ryba uciekająca facetowi z knajpy, która została przechwycona w ostatniej chwili, tuż przed skokiem do kanału, nie robi na nas takiego wrażenia jak na początku.
P.
 


0 komentarze :