Trochę o rozrywce, trochę o zwierzętach.

03:30 Unknown 0 Comments


Zastanawiałeś się drogi czytelniku jak Chińczycy spędzają wolne niedzielne popołudnie? Niby tak jak my, spędzają czas z rodziną, ale robią to w nieco inny sposób. My raczej spędzamy czas w domu, idąc w gości albo goszcząc innych, Chińczycy raczej wychodzą „na miasto”.
Jedną z najbardziej rzucających się w oczy formą spędzania czasu są odwiedziny w parku rozrywki. Chińczycy to uwielbiają. Chodzą tam całymi rodzinami, często to dla nich jedyna możliwość spotkania i odpoczynku. Jednym z ciekawszych obiektów tego typu w Changshy jest Morski Park Rozrywki.



Wejście musi być duże, widoczne i krzykliwe. To chyba jakaś zasada w Chinach. Po drugie wszystkiego musi być dużo i nie musi być to dobrej jakości. W moich oczach architektura chińska jest kiczowata, ale to, co dzieje się w parkach rozrywki przebija wszystko na głowę. Ale to nie mi oceniać styl, ważne, że ludzie tutaj przychodzą i są zadowoleni.

Rodzice bardzo chcą pokazać swoim dzieciom morski świat. Zachwyt nad nowopoznaną rybą na twarzy dziecka – bezcenny!  Widok tatusiów trzymających swoje pociechy na szyi tylko po to żeby mogły być bliżej płaszczki – wspaniałe! Uwarunkowania kulturowe, polityka jednego dziecka wszystko sprawia, że małe chińskie bobasy są pielęgnowane niemalże jak cesarzowie.





Między innymi, dlatego parki rozrywki są pełne atrakcji dla dzieci. Na każdym kroku sklep z zabawkami, budki z lodami i przekąskami itp. W każdym ciekawszym miejscu grupy rozwrzeszczanych dzieci oglądają kolorowe rybki. Zapatrzona w glonojada dziewczynka strzela światłem z zabawkowego pistoletu wprost w akwarium. Ryby widzą tylko migające ostre czerwone światło, są ogłuszone, uciekają. Zaraz obok jakiś chłopczyk z całej siły wali w szybę. Rodzice nie reagują ani na jedno ani na drugie zachowanie.




Idę na pokaz delfinów. W wielkiej sali obserwuję foki klaskające wraz z publicznością             i delfiny przeskakujące przez obręcze. Po pokazie widzę salę jak po przejściu huraganu. Wszędzie śmieci, rozlane napoje, niedojedzone przekąski. Chyba tylko na mnie robi to wrażenie. To samo dzieje się na stolikach przy restauracji. Śmieci jest tak dużo, że nie ma jak postawić czegokolwiek. Ale i tak dosiadają się kolejni i zjedzą posiłek przy takim „zastawionym” stole.

        Największe wrażenie robi na mnie klatka z wilkami. Cztery białe wilki zamknięte w przestrzeni wielkości dużego pokoju. WILKI. Zwierzęta, które są symbolem dzikości i wolności. Ich liniejąca sierść przeraża, widać, że coś z nimi jest nie tak. Kręcą się w kółko, są bardzo niespokojne. Zaraz obok pomieszczenie z pingwinami. Stoją nieruchomo. Są jakieś dziwne. Obok wielkiego akwarium, pod którym można się przejść pani sprzedaje malutkie rybki zamknięte w uroczych równie małych pojemniczkach. Od razu przypomina mi się zasłyszana historia, że niektórych hotelach w każdym pokoju dla ozdoby do wazonów wpuszcza się złote rybki. Tych ryb się nie karmi, nie wymienia się im wody. Po prostu, gdy zdechną wymienia się je na nowe.








   Po wizycie w parku nachodzi mnie refleksja. O co chodzi? Dlaczego oni tak traktują zwierzęta.  Dlaczego nie widzą ich cierpienia? Oczywiście w Polsce też zdarzają się przypadki bardzo złego traktowania, ale u nas się o tym mówi, za wykroczenia karze, edukuje społeczeństwo. W Chinach procesy są inne i zachowania są inne. Zmienić tego od tak nie sposób, pytanie tylko czy chcesz w tym uczestniczyć. 

e.

0 komentarze :