Prawie jak Bruce Lee!

09:58 Unknown 0 Comments


 
Przyjeżdżając tu wiedziałam, że chcę spróbować nowej dyscypliny sportowej. Takiej, na którą nie miałam czasu w Polsce. Pomyślałam o sztuce walki, w końcu to takie charakterystyczne dla kultury wschodu. Dowiedzieliśmy się o zajęciach kung-fu prowadzonych na kampusie. Trochę niepewni, w 3-osobowej grupie poszliśmy na trening. Baliśmy się, że nas nie przyjmą, bo grupa ta nie była całkiem początkująca. Nie dość, że powitano nas z takim entuzjazmem, o jakim nawet nie myśleliśmy, to jeszcze podarowano po nunchaku żebyśmy mogli szybko zacząć ćwiczyć.

Od samego początku szło nam świetnie. Obite nerki, ręce, nogi, palce, kilka porządnych siniaków, guzy na głowie to tylko niektóre z naszych obrażeń, ale nie poddawaliśmy się. Z czasem było coraz lepiej i lepiej. Żeby mieć przed sobą konkretny cel i lepszą motywację do działania, postanowiliśmy, że tak samo jak chińscy koledzy i koleżanki z grupy chcemy wystąpić w pokazie prezentującym umiejętności członków uczelnianych kół zainteresowań. Ćwiczyliśmy ciężko, a zaangażowanie trenerów wyznaczających dodatkowe treningi i tłumaczących wszystko w pomieszanych językach angielskim i chińskim, dodawało nam dodatkowego kopa i uświadamiało powagę sytuacji.

Wreszcie nadszedł ten wielki dzień. Czekając na swoją kolej trochę się stresowaliśmy, w końcu byłaby niezła siara gdyby np. ktoś z publiczności dostał nunchaku, które przez przypadek wyleciało komuś z ręki. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Muzyka, reflektory i bijąca brawo publiczność podnosiły poziom adrenaliny, dzięki czemu daliśmy z siebie wszystko.


To był tylko pokaz szkolny, a my naładowani pozytywną energią i zadowoleni z małego sukcesu nie możemy doczekać się kolejnego występu.


P.



0 komentarze :