Uliczne garkuchnie

12:19 Unknown 0 Comments




-To co, gdzie dziś jemy?
- Może u Pana Orzeszka?
- Chyba mam dziś ochotę na coś od Pani Pierożek…
- A może jednak u Francisa?...


Po dwóch miesiącach w Changshy mamy już swoje stałe miejsca, przestrzeń oswojona!
Zaraz przy naszym akademiku znajduje się odwiedzany przez nas każdego dnia ciąg wąskich uliczek wypełnionych sklepikami, knajpkami, restauracyjkami. Skąd te zdrobnienia? Biorą się ze względu na mikroskopijną często wielkość miejsc, dużych na tyle, żeby się obrócić. Ale też często, po przekroczeniu przestrzeni, w której przygotowywane są potrawy, wejść można do salek ze stolikami lub ławami, w których spokojnie można zjeść zamówione przez siebie jedzenie. A do wyboru: ryż, makaron (chińskie noodle), pierożki, bułeczko-pampuchy… W sam raz na śniadanie, obiad i kolację! Takich miejsc na kampusie jest jeszcze kilka, w mieście co kilka kroków, w Chinach niezliczone ilości. Tak jedzą Chińczycy, a proste, ciepłe, tanie oraz szybko serwowane potrawy przypadły nam wszystkim do gustu :)



Makaron może być gotowany lub smażony, z warzywami lub zupą – rosołkiem, z mięsem lub tofu, na zimno, na ciepło, często z orzeszkami ziemnymi i grzybkami, fasolą, marynowaną kapustą, pikantny, łagodny… Ilość opcji wydaje się być nieskończona. Kształtów makaronu jest mnóstwo, zazwyczaj nitki są długie i chlapiące, dlatego siorbanie nikogo tu nie dziwi. 

Ryż tak samo nas tutaj zaskakuje, może być gotowany albo smażony, podawany jako jednoosobowa-jednodaniowa potrawa, lub jako baza do zamawianych do niego osobno potraw, wnoszonych na osobnych talerzach: mięso z papryczką, smażona zielona fasolka, gotowana marchewka, tofu na zimno… 

Tutejsze pierożki też bardzo nas zdziwiły, ciasto przypomina polskie, nadzienie czasem też. Trafiają się z mięsem albo kapustą (choć ta akurat ma kompletnie inny smak niż nasza, eh!), a także innymi, wciąż trudnymi do identyfikacji wypełnieniami. 

Na śniadania polecamy bāozi, czyli tutejsze pampuchy (a może jednak trochę pierogi?...hm), na słodko, na przykład z pastą z czerwonej fasoli, albo wytrawne, z mięsem, warzywami (ostatnio trafiły mi się z makaronem i marchewką. Zdziwiłam się). Zamiast tego można też zjeść mantou, słodkie pampuchy bez wypełnienia, popijane najlepiej mlekiem sojowym (dziś może z pływającymi w środku fasolkami i żelkami?...). Wszystko można też przegryźć plackami, smażonym tofu, mięsem i warzywami z grilla…



Kulinarna nuda nam nie grozi! Choć czasem tęskno do polskiego chleba :)

mj

0 komentarze :