Wuhan

23:04 Unknown 1 Comments



Pobudka: kilka minut po piątej RANO. Taksa i poechaliśmy na dworzec. Chwilę po 7 mieliśmy nasz pociąg, a trzeba przecież było przejść jeszcze przez te wszystkie bramki i kontrole, w których lubują się chińskie dworce.
Już byliśmy trochę nieszczęśliwi, żałując, że może jednak zbyt ambitnie wybraliśmy godzinę odjazdu. A tu jeszcze dodatkowa wiadomość: nasz pociąg opóźniony był o ponad godzinę. Udało nam się przedrzemać ten czas, ale i potem nie mieliśmy szczęścia. Jazda z czterech wydłużyła nam się do jakichś ośmiu godzin, ponieważ na dobre trzy stanęliśmy gdzieś w polu.
Dotarliśmy w końcu do Wuhanu oraz do naszego hotelu. Aż trudno w to uwierzyć, po tylu godzinach! Choć, no właśnie, zrobiło się już praktycznie ciemno. Po całym dniu podróży energii i sił ostało się tylko na rejs statkiem po rzece Jangcy i krótki spacer nabrzeżem. To właśnie Jangcy stanowi magiczną granicę między Chinami Północnymi a Południowymi, z której wynika system grzewczy Państwa Środka. Na południu, gdzie mamy szczęście mieszkać, zimą się nie grzeje, bo jest podobno za ciepło i nie trzeba. Bardzo odczuliśmy ten fakt w trakcie zimowych miesięcy.
Wyrastające na obu brzegach rzeki budynki robiły na nas niesamowite wrażenie ze względu na rozmiary oraz szaloną iluminację. I choć Chińczycy często mają skłonność do przesady, to właśnie skala ich przedsięwzięć potrafi mocno zaskakiwać i w konsekwencji wzbudzać mimowolny zachwyt, tak jak to miało miejsce w tym przypadku. Kolory mieniły się tęczą, ulegając kolejnym zmianom, przeskokom i przepełznięciom. Również o oświetlenie nadrzecznego parku zadbano z dużym pietyzmem. Każde drzewo stanowiło osobną, zieloną łunę.
Kolejnego dnia wybraliśmy się zobaczyć cel naszej podróży, czyli Wystawę Architektury Krajobrazu – The 10th China (Wuhan) International Garden Expo. Odbywa się ona co dwa lata w innym chińskim mieście, ostatnia edycja miała miejsce w Pekinie. I tym razem skala przedsięwzięcia szokuje i zachwyca zarazem. Na ogromny obszar parku składało się mnóstwo ogrodów tematycznych, reprezentujących chińskie miasta, a w konsekwencji nieco różne style projektowania oraz wykonywania obszarów zielonych a także architektury im towarzyszącej. Będąc w Wuhanie udało nam się nawet zobaczyć naszą Changshę!
Bez wątpienia, jest to ogromne przedsięwzięcie, zarówno pod względem wielkości obszaru, jak i nakładu pracy włożonej w wykonanie oraz utrzymania wykreowanych przestrzeni. Nie jestem nawet w stanie wyobrazić sobie kosztów poniesionych na tę inwestycję, choć oczywiście z mojej perspektywy, warto było :D Mają Chińczycy rozmach i tego na pewno nie można im odmówić!
Poza projektami chińskich architektów mieliśmy także okazję zobaczyć ogrody światowej sławy architektów, takich jak James Corner, Henry Bava, czy Jacqueline Osty.
James Corner stworzył nowoczesny obszar, mimo wszystko nawiązujący w swej prostocie do chińskiej tradycji. Betonowe kształty przypominać miały księżyce (nazwa ogrodu to Moon Garden, czyli Ogród Księżycowy), ale także obecne w chińskich ogrodach bramy oraz okna widokowe. Symbolizujący mężczyznę oraz witalność bambus stanowił ciekawe tło, żywym kolorem kontrastujące z zimną szarością.
 Jednak to nie projekt James’a Corner’a był tym, który zachwycił nas najbardziej. Dużo czasu spędziliśmy oglądając projekt Jacqueline Osty, który stanowi niesamowity przykład grania przestrzenią w celu stworzenia ciekawego placu zabaw dla dzieci. I to właśnie dzieci w najlepszy sposób pokazały, jak dobry jest to projekt, zabawom nie było końca! Nasze pojawienie również stanowiło sporą atrakcję :P
Po całym dniu chodzenia byliśmy zmęczeni, głowy parowały nam od nadmiaru pomysłów i inspiracji. Skala organizacji wystawy jest niesamowita. Bardzo się cieszę, że mogliśmy zobaczyć ją na własne oczy. Niestety, z końcem maja kończy się jej czas. Ciekawe, co potem stanie się z tym obszarem. Żal wielki, że nie uda mi się wziąć udziału w kolejnej edycji!...
mj

1 komentarz :